poniedziałek, 13 lipca 2015

ROZDZIAŁ 4 pt: "Randka"

Od samego rana Karolina przygotowywała się na spotkanie z tajemniczym chłopakiem. Ola była zmartwiona, szczęściem, którym aż promieniowała na kilometr jej przyjaciółka. Jednak postanowiła nie okazywać tego po sobie, ponieważ dziewczyna mogłaby się czegoś domyślać.
Kiedy Karolina dobierała sobie sukienkę, spośród swojego "stosiku niepotrzebnych ubrań", ta stała i bez słowa przyglądała się koleżance. Oczywiście trochę to Karolinę zaniepokoiło, ten cały spokój swojej Oli. Zazwyczaj jak szykowała się na randkę, Olka była pełna entuzjazmu. Znając ją już dawno by zadbała o fryzjera, manikiur, pedikiur i inne przygotowania. Tym razem była dość sceptyczna, żeby nie powiedzieć obojętną na przyszłość randki Karoliny.


Karolina: Coś się stało? -popatrzyła na nią, odkładając kolejną sukienkę, która nie przypadła jej do gustu.
Ola: Nie... Dlaczego? -wyrwała się z przemyśleń.
Karolina: Zazwyczaj kiedy idę na jakąś randkę to jesteś bardziej wesoła.. A teraz? Nawet masz gdzieś to co robię.. Jakbym założyła strój szczęśliwej parówki z reklamy sokołowskich mięs, to byś mnie olała.. -westchnęła.
Ola: Wydaje Ci się. Ale przebranie szczęśliwej parówki odpada! -zaśmiała się.
Karolina: Nie martw się, wyrzuciłam je już dawno temu. -zachichotała.
Ola: To miałaś takie?! -przeraziła się.
Karolina: Tata był niegdyś fanem parówek...  A w szkole był bal przebierańców.. Byłam jedyną parówą na balu! Do końca podstawówki nazywali mnie parówką.. Ale tata był ze mnie dumny. -stwierdziła, siadając na kanapie.
Ola: Twój tata był... Hmm.. Szalony. -stwierdziła, szukając dobrego określenia.
Karolina: Był. -westchnęła smutno.
Ola: No to co? Wybrałaś jakąś kieckę? -uśmiechnęła się, zmieniając temat.
Karolina: Niestety nie. Nic z mojego stosu nie wygląda tak.. Odpowiednio. -oparła się o oparcie kanapy.
Ola: To może lepiej idź w spodniach. Zresztą przecież on nie będzie patrzył na to w co jesteś ubrana tylko na to jaka jesteś z charakteru. -błysnęła swoją mądrością.
Karolina: Charakter to on już zdążył poznać w ciągu ostatniego miesiąca pisania ze mną. Teraz muszę zabłysnąć wyglądem! -puściła do niej oczko.
Ola: O nie! Już wiem o czym myślisz! Ale ja Ci żadnej sukienki nie pożyczę! Po moim trupie! -krzyknęła trochę zbulwersowana.
Karolina: Oj Olcia.. No weź! Jesteś moją jedyną deską! -złożyła rączki jak do paciorka i zrobiła maślane oczka.
Ola: Deską?! No wiesz Ty co?! Nawet Kuba tak mnie nie nazwał... -udawała obrażoną.


Ola odkręciła się do niej plecami. Karolina dopiero teraz zrozumiała co powiedziała, chociaż tego nie chciała, wiedziała że przyjaciółka długo się na nią nie potrafi gniewać. Położyła swój podbródek na ramieniu urażonej Oli i szepnęła jej do ucha.


Karolina: Nie jesteś deską.. Ale już nie udawaj, że się obrażasz. -zachichotała cichutko.
Ola: Wcale nie udaję!
Karolina: Przecież widzę, że usta Ci się zaczynają trząść! Ledwo powstrzymujesz się od śmiechu! -zaśmiała się nad jej uchem.
Ola: To przestań mi pluć do ucha geniuszu.. -odkręciła się do niej.
Karolina: Ślinotok! -pisnęła rozbawiona.


Obie wybuchły śmiechem i tarzały się na kanapie ze śmiechu, dopóki do mieszkania nie wszedł zmieszany Kosecki. Chwilę popatrzył na dziewczyny zwijające się ze śmiechu na kanapie i po jakiś dwóch minutkach donośnie zakaszlnął, a za chwilę dziewczyny siedziały już posłusznie.


Ola: O! Kubuś! -uśmiechnęła się przesłodko i podeszła do niego dając mu buziaka w policzek.
Kuba: Kubuś... Kubuś szuka swojej ukochanej po całej Warszawie, bo mieliśmy jechać do moich rodziców. -popatrzył na nią.
Ola: Rzeczywiście! Zapomniałam.. -przypomniała sobie.
Kuba: No to zbieraj się króliczku. -zachichotał, klepiąc ją po tyłku.
Ola: To kochanieńka, ja się zbieram. Masz tu klucze od mieszkania, wybierz sobie tam jakąś kieckę, tylko nie szalej za mocno. -dała jej klucze.
Karolina: Postaram się. Baw się dobrze. -uśmiechnęła się.
Ola: Ty się baw jeszcze lepiej! -pocałowała ją przyjaźnie w policzek.
Karolina: Na pewno... -zachichotała.
Kuba: Ola no! -pośpieszał ukochaną.
Ola: Już, już... Papa! -pomachała koleżance.
Karolina: Cześć.


******




W międzyczasie Dominik razem z Michałem Żyro, którego udało mu się zaciągnąć do kwiaciarni, dobierali wspólnie kwiaty. Oczywiście oszczędny Michał, odradzał każdy bukiecik powyżej 15 złoty. Twierdził, że dziewczynie wystarczy czekolada za 5 złoty i chociaż się nią naje, a nie marny kwiatek, który zwiędnie w najszybszym czasie.


Dominik: Co powiesz o tym bukieciku? -wskazał na bukiet różyczek.
Michał: A co? Planujesz się jej oświadczyć na pierwszej randce? -zmarszczył czoło.
Dominik: Ale Ty jesteś wybredny, następnym razem wezmę Ondreja. -machnął ręką.
Michał: To czemu wziąłeś akurat mnie? Przecież wiesz, że ja się na tym nie znam. -wyskoczył z pretensjami.
Dominik: Bo jak zwykle zalegasz na kanapie leniu. -wyznał.
Michał: W tym to nie mam sobie równych! -powiedział dumnie.
Dominik: A ten bukiet? -zapytał.
Michał: Coś tańszego weź... Najlepiej czekoladę. -powiedział grzebiąc coś w swoim telefonie.
Dominik: Tylko jedzenie Ci w głowie. -westchnął.
Michał: Nie, po prostu wiem, że dziewczyny lecą na chłopaków z czekoladą. -wzruszył ramionami.
Dominik: Na pewno wiele dziewczyn poleci na Michała z czekoladą. -powiedział sarkastycznie.
Michał: Jeszcze zobaczysz! -zachichotał.


W końcu wybrali, nie za drogo żeby Żyro się nie czepiał, ale też nie tanio, żeby tajemnicza dziewczyna się nie przestraszyła. Nie była to co prawda czekolada, ale pięknie ozdobiona czerwona różyczka. Ozdób nie wybierał Michał, bo pewnie by została goła i wesoła.
Zaraz potem nadeszła wielka godzina 18:00. Chłopaki się rozeszli, a Dominik poszedł na spotkanie z tajemniczą istotką.
Stolik, przy którym mieli się spotkać był już zarezerwowany... Oddzielony parawanem, tak jak sobie tego zażyczył pan Furman. Dziewczyny jeszcze nie było, a Dominika już zżerała trema i głód. W tej chwili właśnie zrozumiał aluzję Michała, że jednak trzeba było kupić tę cholerną czekoladę, bo gdyby nie przyszła sam by sobie ją zjadł.
Dochodziło już pięć minut po osiemnastej, a jej nadal nie było. Chłopak trochę się już zdążył uspokoić, aż tu nagle ni stąd ni zowąd tajemnicza dziewczyna się zjawiła, a nawet nie taka tajemnicza... Bo to była właśnie ona...


Dominik: Karolina?! -spojrzał na dziewczynę, która nie była w nie większym szoku od niego.
Karolina: Dominik?! Co Ty tu robisz? -przeraziła się.
Dominik: Usiądź.. -zażądał, stres mu trochę, ale naszła złość.
Karolina: To Ty jesteś ten... SzalonyF_37? -usiadła, nie mogła dalej uwierzyć.
Dominik: A Ty to Princessa1916? -patrzył jej głęboko w oczy.
Karolina: Tu musiała zajść pomyłka.. -westchnęła.
Dominik: Zdecydowanie, przecież nigdy bym się z Tobą nie umówił. -stwierdził.
Karolina: Ja z Tobą tym bardziej. -wyskoczyła ze swoją arogancją.
Dominik: Ymmm... Muszę się zwijać. Masz. -dał jej kwiatka. - I nikomu ani słowa. -dodał.
Karolina: Masz to u mnie jak w banku. -wzięła różę i ją powąchała.


Dominik wyszedł bez słowa pożegnania z dziewczyną, był zły i zawiedziony, że nie skończył flirtu już wcześniej, poczuł się zraniony, ale też był zawiedziony, bo dopiero uświadomił sobie, że mógł ją wcześniej na czacie poprosić o zdjęcie.


******

Dziewczyna była wstrząśnięta, czuła że Dominik złamał jej serce, ona na prawdę go pokochała za jego charakter, za to jak odnosił się do niej w internecie, ale niestety w rzeczywistości był inny wobec niej. Wracając do domu uroniła kilka zawistnych łez, a piękną różyczkę wyrzuciła do pobliskiego kosza na śmieci. Chciała jak najszybciej zapomnieć, mimo to jednak wiedziała, że jutro nie uniknie pytań ze strony Oli. 


___________________________________________________________

A to się dopiero zaczyna! :D
Przepraszam, że tak późno dodaję ten rozdział, ale codziennie sobie wmawiałam "No Anka dzisiaj napiszesz rozdział i go opublikujesz." i tak dzień w dzień xd Dzisiaj się wzięłam w garść^^
A że komentarze mnie dobijają, zamiast pobudzać to zrobię tak! :3
3 KOMENTARZE = KOLEJNY ROZDZIAŁ.
Ania szantażystka mnie zwą :D