środa, 30 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 12 pt: "Rywal"

Rano Dominik obudził się sam w swoim łóżku, wtulony w swoją aksamitną pościel, czyżby wczorajsza noc była tylko jego wybrykiem wyobraźni? Był pewien, że to był tylko długi, bardzo realistyczny sen, który bardzo mu się podobał. Zmęczony wstał i założył swój ukochany, zielony szlafrok, przetarł oczy i poszedł głodny do kuchni. Kiedy stanął w progu jego oczom ukazała się ta drobniutka istotka, która panoszyła się po pomieszczeniu w jego t-shircie, który zakrywał jej ciało od szyi do pośladków, zresztą bardzo jędrnych pośladków.


Karolina: Przepraszam, wzięłam to co było pod ręką. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, że wzięłam Twoją bluzkę. -popatrzyła na niego skrępowana.
Dominik: Czuj się jak u siebie w domu, skarbie... -uśmiechnął się zachłannie.
Karolina: Usiądź, zaraz zrobię Ci tosty. -odwdzięczyła się uśmiechem.


Kiedy dziewczyna robiła jedzenie, Dominik stanął za nią i mocno objął ją od tyłu. Coś miłego wyszeptał jej na ucho, ona się zaśmiała. Można było się wydawać, że ich szczęście nigdy nie zniknie, nie czmychnie nie wiadomo gdzie. Nagle kiedy tak uroczo się obściskiwali, telefon należący do Karoliny, leżący na stole zaczął wibrować, dostała esemesa od Marcela. Niczego się nie spodziewając, ponieważ była zajęta robieniem śniadania kazała ukochanemu zobaczyć kto napisał i co. Dominik otworzył wiadomość tekstową od swojego rywala, serce biło mu jak dzwon, a po tym co przeczytał mało się nie zatrzymało.


"I jak Karo? Zdecydowałaś się? Kiedy mam się Ciebie spodziewać w Dortmundzie? :) -Marcel Fornell. "

Karolina: I jak? Kto to? -rzuciła okiem na Dominika, gdy zaczęła parzyć herbatkę.
Dominik: Nikt ważny. To Orange z jakąś promocją. -skłamał, choć ręce trzęsły mu się jak nigdy dotąd.
Karolina: To usuń. -uśmiechnęła się -Czekam na wiadomość od Marcela. -westchnęła -Miałam mu napisać kiedy go odwiedzę w Niemczech.
Dominik: O... Nie! -postawił na swoim -Nigdzie nie jedziesz! Do żadnego Dortmundu! -odłożył telefon, przy okazji z całą przyjemnością usuwając esemesa od Marcela.
Karolina: Dominik... Nie krzycz na mnie! -pisnęła przestraszona.
Dominik: Przepraszam kochanie... Ale nie chcę Cię stracić. -szepnął i przytulił ją -Nie bój się mnie... -dodał.
Karolina: Nigdy na mnie nie krzycz... -szepnęła.
Dominik: Już nigdy skarbie. -pocałował ją w policzek.


Zasiedli do stołu, nie podejmowali tematu Dortmundu, nie chcieli się kłócić i wywoływać niepotrzebnych zazdrości ze strony Dominika, każde słowo na temat tego miasta go raniło. Bardzo ją kochał. Mimo wszystko dręczyły go wyrzuty sumienia, że nie powiedział o esemesie od Fornella. Kiedy zaczął dzwonić telefon Karoliny, zaczął się pocić i denerwować jak nigdy, był prawie pewny, a wręcz przekonany o tym, że to jego rywal wydzwania do jego ukochanej, aby dowiedzieć się dlaczego nie odpowiedziała na jego wiadomość tekstową.
Fałszywy alarm, to Aleksandra, narzeczona Kosy. Zadzwoniła dlatego, że już niedługo zbliżała się data ślubu Kuby i Oli. Dziewczyny się pogodziły i zaczęły opowiadać sobie nawzajem co się u nich dzieje, kiedy Karolina powiedziała, że zaczęła się spotykać z Furmanem, Ola oszalała z radości, w tle było też słychać szczęśliwego Kosę, który bardzo się cieszył szczęściem przyjaciela. Głównie to w jego interesie, aby ich zeswatać.
  Minął miesiąc, Karolina razem z Dominikiem wybrała się na zakupy w poszukiwaniu tej odpowiedniej, cudownej, prześlicznej sukienki na ślub i wesele przyszłych państwa Koseckich. W końcu gdy wybrała tą sukienkę wybrała się do przymierzalni, w środku był też Dominik...


Karolina: Dominik! Wysil się! Dominik!
Dominik: No poczekaj chwilę,  nie mogę tak od razu! -odpowiedział.
Karolina: No dawaj! Jeszcze! Jeszcze! -mówiła podniesionym tonem.
Dominik: Idzie... -powiedział skupiony.
Karolina: Ałaaa... Dominik... Uważaj! -zapiszczała.
Dominik: No jeszcze chwila i przestanie... -pocieszał.
Karolina: Szybciej, bo jeszcze ktoś nas zobaczy! -pośpieszała go.
Dominik: No już Ci mówiłem... Staram się! -powiedział zestresowany.
Karolina: Dominik! Boli... Ałaa.. -zapiszczała.
Dominik: Jak teraz to Dominik! Czy to moja wina, że wzięłaś za małą sukienkę? -zaczął lamentować.
Karolina: Nie gadaj, tylko ściągaj!
Dominik: Już! -powiedział zestresowany.
Karolina: No nie pchaj tam tych pazurów, bo po pierwsze zniszczysz to cudo... A po drugie... Ałaa!
Dominik: Wiesz... Ja mam inny pomysł.. Wyjdź w tej sukience i ja ci ją kupię, a w domu pomyślimy jak ją ściągnąć.. -stwierdził po dłuższym rozważaniu.
Karolina: Ok. Ale ja płacę...
Dominik: Ja zapłacę... Tylko proszę już nigdy nie namawiaj mnie na takie zakupy... -poprosił ją.
Karolina: Okej.. Ale potem nie mów, że to ubranie ci się nie podoba, a tamto jest jak szmatka do podłogi! -odpowiedziała zgadzając się na kompromis.
Dominik: Spoko, nie denerwuj się.. -pocałował ją delikatnie w czoło.



_________________________________________________________________

Szczęśliwego Nowego Roku Mordeczki! <3
To już przedostatni rozdział, a jutro premiera czegoś nowego! :D

wtorek, 29 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 11 pt: "Tylko Ciebie chcę"

Dominik został praktycznie sam, nie było już ani Kuby, ani Oli, nawet chłopcy powyjeżdżali na wakacje do domu, albo na Hawaje, lub do Miami jak Kuba Rzeźniczak. Mimo wszystko Karolina nigdzie nie wyjechała, co dało pole do działania Furmanowi. Po obeznaniu całej sytuacji przez ostatnie kilka miesięcy i bacznemu obserwowaniu dziewczyny, chłopak zauważył, że nikt nie zainteresował się jej osobistością przez ostatnie dni. Po Marcelu nie było ani śladu, jednak trzeba było mieć się na baczności, bo licho nie śpi.
Dzisiaj był wyjątkowo deszczowy dzień, trening przeszedł z małymi przeszkodami, bo raczej nikt nie lubi trenować w deszczu. Karolina okryta zielonym płaszczem, siedziała skulona na ławce trenerskiej i obserwowała trening chłopców. Nie było sensu robić notatek, a nawet wyjmować papieru i długopisu, aby je zapisywać, ponieważ deszcz tak "ścinał", że zaraz zmazywał tusz. Zmoknięty Dominik biegał bez sensu za piłką co raz spoglądając na ukochaną, w głowie obmyślał strategię jak zagadać i zbliżyć się do niej. Gdy tak bezmyślnie biegał zapatrzony w dziewczynę, nagle ich spojrzenia się skrzyżowały, a śliska i mokra piłka z całej siły przywaliła Dominikowi w twarz, aż ten upadł na murawę z wielkim łomotem. Wszyscy się przestraszyli i pobiegli do leżącego na ziemi chłopaka, podejrzewano, że dostał niezłego wstrząsu mózgu. Mimo to, Furman kiedy zobaczył nad sobą klęczącą Karolinę i wszystkiego winnego Igora Lewczuka, rozmawiających, chciał pokazać jaki jest bohaterski i już się podnosił, ale dziewczyna przycisnęła jego klatkę piersiową do ziemi, aby nie ruszał się.


Karolina: Nie ruszaj się! -popatrzyła na niego.
Dominik: Wszystko jest okej. -zapewniał, choć jego oczy nie do końca były niczego świadome.
Igor: Może trzeba wezwać karetkę? -westchnął komunikując się z Karoliną.
Dominik: O nie! Nie! Nie zgadzam się. -zaprotestował, próbując się podnieść, ale to nie było możliwe, ponieważ Karolina skutecznie go hamowała.
Igor: To dla Twojego dobra, Dominik. -popatrzył na niego z troską.
Karolina: Jeśli nie chce, to nie będziemy się upierać. -stwierdziła.
Dominik: Dobrze mówisz Karolinko. -uśmiechnął się.


Dziewczyna odwdzięczyła się przesłodkim uśmiechem, a Igor razem z Tomkiem Jodłowcem przenieśli poturbowanego Furmana do pielęgniarki. Gdy skończyła go badać, nakazała aby chłopak poleżał jeszcze trochę na leżance, oczywiście nie obyło się bez sprzeciwu piłkarza. Kilka minut później do gabinetu zajrzała zmartwiona Karolina i trener Urban. Szkoleniowiec wyszedł zamienić parę słów z medyczką, przez co dał chwile do bycia sam na sam Dominikowi i Karolinie. Kiedy Dominik leżał na leżance, patrząc w blady sufit Karolina usiadła na krzesełku obok niego. Delikatnie dotknęła jego dłoni, poczuła jego ciepło, które tłumiło się w jego sercu. Dla niego było to coś nowego, znów mógł poczuć jej delikatny dotyk i zapach. Gruszkowy zapach włosów, które mógłby czesać dniami i nocami.


Karolina: Jak się czujesz? -szepnęła drżącym głosikiem.
Dominik: Odkąd się tak o mnie martwisz? Co z Twoim Marcelem? -zapytał z lekką irytacją w głosie.
Karolina: Marcel to tylko mój przyjaciel. -nie miała chęci się denerwować na niego.
Dominik: Przyjaciel? I do przyjaciela wyjeżdżasz do Dortmundu? -popatrzył na nią.
Karolina: Zazdrosny Dominiś? -zaśmiała się.
Dominik: Tak, jestem zazdrosny, bo mam o co. -ścisnął jej dłoń.


Milczała. Nie wiedziała co odpowiedzieć w tej chwili. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi na jej pytanie. Ona czuła do niego to samo, też go kochała.Do gabinetu weszła pielęgniarka razem z trenerem Urbanem, mimo to Dominik nie puszczał dłoni Karoliny, która siedziała skrępowana. Widząc to, jak Dominik patrzy na Karolinę, trener uśmiechnął się nonszalancko w stronę pary.


Trener: Może w ramach bezpieczeństwa, Karolina odprowadzi Cię do domu? Co Ty na to Furmi? -popatrzył na nich zadowolony z siebie.
Dominik: Tak, zgadzam się! -pisnął z radości.
Trener: Karolinko? -popatrzył na nią błagającym wzrokiem.
Karolina: No chyba nie mam wyboru. -wzruszyła bezradnie ramionami.


Dominik mozolnie zszedł z leżanki i rozejrzał się po gabinecie, pielęgniarka coś notowała w swoim notesie, trener zbierał się do wyjścia, przy czym poklepał go po ramieniu, tylko Karolina stała w boku sali i patrzyła nieśmiało w dół, jakby jej buty były ciekawsze od wszystkiego wokół.
Powoli zeszli po schodach, wychodząc ze stadionu. Oboje milczeli, nie wiedzieli co mają mówić. Dziewczyna szybko rozłożyła swój duży ciemnoczerwony parasol nad nimi, ochraniając ich przez kroplami deszczu. Szybko przemykali zaułkami Warszawy na piechotę, mocząc sobie obuwie i nogawki spodni. Nagle kiedy czekali aż zmieni się światło na zielone, dziewczynę ktoś przez przypadek popchnął do przodu i jedną nogą stanęła na jedni, w ostatniej chwili obronił ją Dominik przed nadjeżdżającym autem, trzymając ją za rękę wtulił ją do siebie. Chciał jedynie ją uchronić przez zbliżającym się niebezpieczeństwem. Patrzyli sobie przez dłuższy czas w oczy, a ich usta maksymalnie zbliżyły się do siebie i utkwiły w delikatnym pocałunku, który potrwał dosłownie kilka sekund. Odsunęli się od siebie i szybkim krokiem przemierzyli jezdnię.
Po kilku minutach dotarli do mieszkania Dominika Furmana. Chłopak bez pytania zabrał ją pod swój dach, mimo jej wielokrotnego sprzeciwu, tłumaczył wszystko jednym pytaniem: "Gdzie będziesz się błąkać w czasie takiej ulewy?!". Zdjął jej płaszcz i zawiesił na haku, zdejmując także swoje palto. Zaparzył gorącą herbatę i wyjął ciasteczka, które trzymał na specjalną okazję. Usadził dziewczynę przy stoliku.


Karolina: Mmm... Moje ulubione ciasteczka. -uśmiechnęła się biorąc jedno do ręki.
Dominik: Maślane, też je uwielbiam. Przypominają mi smak dzieciństwa, babcia mi je zawsze kupowała. -zaśmiał się.
Karolina: Mój tata je uwielbiał moczyć w herbacie. -zachichotała, to było jej jedyne wspomnienie, które dobrze jej się kojarzyło z ojcem.



Chłopak wiedział, że wspomnienia, które wiązały się z tatą Karoliny są bardzo tragiczne, a ona prawie nigdy o nim nie wspominała. Nic nie wiedział o jej rodzinie, jedynie plotki, które były bardzo rozmaite. Jej matka Stefania załamała się po śmierci męża, ale wkrótce potem wyszła za mąż po raz kolejny za współwłaściciela Legii Dariusza Mioduskiego.


Dominik: Karolina... Ja... -popatrzył na nią zobowiązująco.
Karolina: Ja wiem Dominik... Ja wiem wszystko. -westchnęła.
Dominik: Kocham Cię. Jesteś moim skarbem. -bąknął szybko, tak szybko, aby nie zdążyła usłyszeć.
Karolina: Ja Ciebie też. -wzięła głęboki oddech.


Dominik popatrzył na ukochaną, sam nie wiedział czy dobrze usłyszał, czym może coś mu się nie pokręciło po dzisiejszym bardzo bliskim spotkaniu z futbolówką. Jednak kiedy dziewczyna powtórzyła to jeszcze raz, dogłębniej, trafiło to do niego. Ich ciała zbliżyły się do siebie, jego dłonie zaplątały się w jej długie, jasne włosy, a ich pocałunek z chwili na chwilę stawał się coraz bardziej namiętniejszy. Gdy weszli w drzwi jego sypialni, dziewczyna zawahała się na moment, była wystraszona, tym do czego mogło za chwile dojść. Lecz uspokoiły ją tylko trzy słowa, wypowiedziane z jego ust...


Dominik: Tylko Ciebie chcę. -wyszeptał patrząc jej w oczy, pochłonięty jej bliskością.


______________________________________________________________

Jestem zadowolona z siebie xDD Ale scen erotycznych się ode mnie nie spodziewajcie, bo moja psychika odjechałaby na zawał, a co dopiero wy :( Zbliżamy się do końca, bo jak już kiedyś wspominałam, to nie będzie długie opowiadanie na 82745 rozdziałów :<
Oddaje w wasze ręce rozdział, a Ania wcale nie szykuje nowego bloga xddd

niedziela, 27 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 10 pt: "Do widzenia"

Okazało się, że to tylko złamanie, nic więcej, a może nawet lepiej, że nic więcej... Karolina spędziła trzy dni w szpitalu, potem chodziła przez jakiś miesiąc w gipsie. Marcel nie spuszczał z niej oka, była dla niego bardzo cennym skarbem. Nikt jednak nie spodziewał się jakie zamiary ma chłopak wobec niej.
Tego ciepłego, słonecznego popołudnia, kiedy Ola i Karolina siedziały w altance w ogrodzie i popijały poranną kawę, wszedł do nich Marcel, miał spakowane rzeczy do walizki. Otóż dzisiaj jego wizyta w Polsce dobiegła końca, ale kto powiedział, że miałby nie wrócić?


Ola: O? To już wyjeżdżasz? -popatrzyła na Marcela, który postawił walizkę obok stolika.
Marcel: Tak, za półtorej godziny mam samolot. -uśmiechnął się serdecznie w stronę Oli.
Ola: Szkoda... Myślałam, że zdążymy się lepiej poznać panie Fornell. -wypowiedziała jego nazwisko z pełną ironią w głosie.
Marcel: Nie martw się, nie widzimy się ostatni raz. -zapewnił -Mam nadzieję, że odwiedzisz nas w Dortmundzie. -dodał szybko. 

Ola: Nas? Kogo masz na myśli? -zdziwiła się.


Marcel sam nie mógł się nadziwić. Czyżby Karolina jeszcze nie powiedziała o niczym swojej przyjaciółce? Nagle wszystkie spojrzenia skierowały się na właśnie ją, oba podobnie pytające. Dziewczyna złapała koleżankę za ramię i usadziła z powrotem na wiklinowym krześle, usiadła naprzeciwko jej, a obok niej Marcel. Zapowiadało się na dość długie wyjaśnienia ze strony Karoliny. Oczy Aleksandry skrzyżowały się z wzrokiem przyjaciółki, a ta zaczęła wszystko po kolei tłumaczyć.



Karolina: Otóż... Zimą kończy mi się kontrakt na współpracę z Legionistami, ale ja nie zamierzam przedłużać umowy, więc wyjeżdżam do Dortmundu. Nie mogę już tu pracować. Patrzeć na Dominika, chłopców, trenera Urbana, który niedługo odchodzi i na prezesa Bogusława. Po prostu to wszystko mnie przerosło. Rozumiesz? -spuściła głowę, oczekiwała na to, że Ola odpowie, że rozumie powagę sytuacji.
Ola: Nie, nie rozumiem. -szepnęła i wstała -Jak możesz nas wszystkich przekreślać w tej chwili?! Co ja Ci zawiniłam, że chcesz zniszczyć naszą przyjaźń? Myślisz że mi jest łatwo patrzeć jak to wszystko się rozpada na kawałki? -popatrzyła jej głęboko w oczy jak nigdy dotąd.
Karolina: Przepraszam, że tak to odebrałaś. Nie chcę Cię skrzywdzić. -wstała z krzesła.
Ola: Widocznie chcesz, żebym tak to odebrała. -odwróciła się od niej i odeszła.
Karolina: Olka! -krzyknęła za nią, ale tamta już nie zwracała na nią uwagi.



******


Kiedy chłopcy skończyli trening, Kuba Kosecki poszedł na spotkanie z prezesem, a reszta chłopaków rozeszła się do domów, była to jeszcze wczesna godzina, jednak za późna na śniadanie, a za wczesna na obiad. Dominik razem z Michałem i Ondrejem czekali na przyjaciela przed wejściem na stadion. Żyro poszedł do automatu, ponieważ był spragniony ciepłej czekolady. Gdy Furman i Duda siedzieli na ławce i plotkowali na przeróżne piłkarskie i nie tylko tematy, zobaczyli narzeczoną Koseckiego, która nie wyglądała na zadowoloną i skorą do rozmów. Mimo wszystko, chłopcy chcieli zbadać tę sprawę w szczegółach i zawołali dziewczynę do siebie, wiedząc, że spotkanie Kuby z prezesem Leśnodorskim się przedłużyło.


Dominik: Co się stało? Ola? -popatrzył na nią, kiedy dziewczyna usiadła obok.
Ola: Lepiej nie mówić. -westchnęła spuszczając głowę.
Dominik: Powiedz nam, może uda nam się rozweselić Twoją buźkę? Coś z Kubą? -próbował dociec prawdy.
Ola: Gorzej. -machnęła ręką smutna.
Dominik: Ktoś umarł? Zachorował może? -podrapał się po brodzie.
Ola: Dzięki Bogu nie, ale to też jest okropne. -popatrzyła na niego, nie wiedziała jak może zareagować na okrutne słowa z jej strony, bała się trochę jego reakcji.
Dominik: To co się stało?! -był już trochę zdenerwowany tajemniczością koleżanki.
Ola: Karolina... Ona wyjeżdża do Dortmundu, razem z tym Marcelem. Zimą, bo nie chce przedłużyć kontraktu z Legią. -wydukała przestraszona.


Kolana Dominika aż się pod nim ugięły, czuł na sobie chłodne dłonie Ondreja Dudy, który go przytrzymywał, aby przyjaciel nie upadł. W głowie Dominika wystąpiła kulminacja myśli, miał ochotę zabić Fornella, obedrzeć ze skóry, poćwiartować, własnoręcznie skręcić mu kark. Jednak po pewnej chwili uspokoił się, usiadł obok Aleksandry, która mu wszystko opowiedziała co widziała i słyszała. Powiedziała mu o tym, że dziewczyna nie ma ochoty już na niego patrzeć. To dało jasny znak Furmanowi, że należy zacząć działać, bo w przeciwnym razie straci swoją ukochaną. Wkrótce przyszedł Jakub w towarzystwie Michała, który pieścił swoje usta smakiem pysznej, cieplutkiej czekolady prosto z automatu. Obaj nie byli szczęśliwi, to sugerowało coś smutnego. Michał już wiedział co spotkało Kubę.


Ondrej: I co? -popatrzył z zaciekawieniem na chłopców.


Kosecki usiadł na ławce obok ukochanej i objął ją bardzo mocno jak jeszcze nigdy dotąd, pogładził jej policzek, a ona pytającym wzrokiem patrzyła na niego nie wiedząc co się dzieje. Zbliżył się do niej i pocałował w policzek, jakby miał za chwilę odejść i zginąć w jakimś ruskim obozie pracy.


Ola: Kubuś... No powiedz nam, martwimy się o Ciebie. -popatrzyła na niego zdziwiona.
Kuba: Prezes zdecydował, że wypożyczy mnie do jakiegoś zespołu z drugiej ligi niemieckiej. -popatrzył na nich pełen rozgoryczenia.
Ola: Boże... -szepnęła łapiąc się za głowę, spodziewała się najgorszego, ale ta informacja nie była najgorsza jaką dziś zdołała usłyszeć.
Dominik: Wiesz chociaż jaki to klub?
Kuba: Jeszcze nie, negocjacje trwają dalej. -wyszeptał dalej wtulając się w szyję ukochanej.
Michał: Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, wrócisz do nas i to szybko bracie. -poklepał Kubę po ramieniu.
Kuba: Mam nadzieję, że wrócę. Nie chcę się z wami rozstawać. -westchnął.


Kilka miesięcy później Jakub i Ola pożegnali się na lotnisku z przyjaciółmi. Nie było wśród nich Karoliny, mimo wszystko Aleksandra nie miała tego za złe byłej przyjaciółce.

__________________________________________________________

TADAM!!
Kuźwa, ale pokręciłam, mam nadzieję, że jakoś z tego wyjdę XD
To do następnego laseczki! :*

środa, 23 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 9 pt: "Dominik zdobywca"

Dominik nie mógł dłużej patrzeć jak jego ukochana oddala się z jakimś chłopakiem, w dodatku był niższy od niej i wcale nie wydawał się taki przystojny. Według niego wcale nie nadawał się na chłopaka dla niej. Postanowił wziąć się za siebie i za swoje życie, chciał odbić ją Marcelowi. Zawołał Kubę, Ondreja i Michała i poszli całą czwórką, pomóc przyjacielowi. Usiedli w kawiarni i rozmyślali nad tym jak skutecznie poderwać Karolinę i zniszczyć wizerunek Marcela przed nią. Wszystko po to, żeby do niego nigdy więcej nie wróciła. Liczyli się też z tym, że jeśliby się dowiedziała prawdy, że to ich sprawka, to nie wybaczyłaby im.


Michał: Kim on w ogóle jest? -bawił się serwetką.
Dominik: Jakiś Marcel, powiem Ci... Nie jest tak przystojny jak ja. -prychnął.
Michał: Wiele mi to mówi. -westchnął - Ondri.. Znalazłeś go już na fejsie? -popatrzył na niego.
Ondrej: Mam! To chyba on... -podał telefon Dominikowi.
Dominik: Tak, to on. -patrzył na zdjęcie rywala.
Kuba: Jakieś dziwne ma nazwisko... Fornell. -przeczytał.
Ondrej: To Niemiec. Kolega Reusa. -wspomniał.
Dominik: Reusa? Marco Reusa? -zdziwił się. - Co on tu robi w Polsce?! -oburzył się
Ondrej: Nie wiem... Ale to na pewno on. -był pewny.



No to byli w kropce, bo raczej nie mieli z nim najmniejszych szans. Po pierwsze to Niemiec, po drugie bogaty, po trzecie przystojny, a po czwarte przyjaciel jednego z lepszych piłkarzy Bundesligi, nie Ekstraklasy, tylko Bundesligi.
Mimo wszystko, Dominik był zakochanym mężczyzną, dla którego nic nie było niemożliwego! Po chwili pogodzenia się z tym, że będzie miał trudnego przeciwnika, wziął się z kolegami do pracy. Każdy z chłopaków miał jakieś zadanie do wykonania. Kosecki zajął się image'm przyjaciela, poszli na zakupy, kupili mu garnitur, nowe buty, poszli nawet do fryzjera.



Dominik: Dobrą mam fryzurę, czego chcesz? Laski na takie lecą! -sprzeciwiał się.
Kuba: No tak... Na owłosionych facetów. Weź człowieku... I tą francuską brodę zgól. -przyjrzał się mu.
Dominik: O nie! Brody nie! Karolinie podoba się moja broda. Mówiła mi to. -powiedział dumny.
Kuba: Widocznie nie mogła wymyślić czegoś lepszego... -szepnął cicho do siebie.
Dominik: Co mówiłeś? -niedosłyszał tego co mówił przyjaciel.
Kuba: Nieważne. -zaśmiał się - Dobra, broda niech zostanie.
Dominik: No i tak ma być! -pogładził swoją brodę.



Po Kubie naszego Dominika, przejął szalony Ondrej Duda, razem z Michałem Żyro. Oni obaj dogadywali się nawet bez słów, może dlatego byli tacy nierozłączni. Między nimi była ta prawdziwa słowiańska przyjaźń. Postanowili nauczyć Furmana jak obsługiwać się kobietami, bardzo dobrze znali Karolinę.



Ondrej: Musisz być romantico! Taki dobry i uczynny. Musisz odsuwać jej krzesło jak wchodzi, wpuszczać pierwszą przez drzwi i co najważniejsze... -zamilkł na chwilę, czekał aż skończy Michał.
Michał: Dać jej dobre jedzenie! -zakończył.
Ondrej: To jest najważniejsze, bo sercem do żołądka. -powiedział dumny.
Michał: Chyba odwrotnie... Żołądkiem do serca. -sprzeciwił się.
Ondrej: Doprawdy? -popatrzył na niego.
Dominik: Przestańcie już! -westchnął - Czyli mam być kulturalny i zrobić dla niej kolacje, tak?
Ondrej: No dokładnie. Jednak najpierw musisz ją zaprosić na tą kolacje. -popatrzył na niego.
Dominik: I w tym problem... Nie wiem jak to mam zrobić, ciągle chodzi z tym Marcelem. -wspomniał.
Michał: Pomogę Ci w tym. Mam już nawet jeden pomysł jak się go pozbyć. -zatarł złowrogo dłonie.



******


Kiedy tak chłopcy omawiali swoje złowieszcze plany, Marcel i Karolina wybrali się na przejażdżkę konną. Było im bardzo miło spędzać razem czas. Zakochany Marcel podziwiał swoją ukochaną dziewczynę jeżdżącą ciemnym koniem. Szkoda tylko, że Karolina traktowała go jak zwyczajnego przyjaciela, nikogo więcej. Nie byli nawet parą.


Marcel: Fajnie się jeździ z Tobą. Pewnie robisz to już od dawna? -uśmiechnął się.
Karolina: Nie, od roku. Wujek otworzył akademię Legii dla jeźdźców. -westchnęła nieśmiało.
Marcel: Trafił w sedno. Cudownie jeździsz. -popatrzył na nią.
Karolina: Ścigamy się? -zaproponowała, emanowała dobrą energią.
Marcel: No pewnie. -zaśmiał się.


Ruszyli. Karolina śmiało jechała przed nim przez las, dopóki jej koń się czegoś nie wystraszył i zrzucił ją na ściółkę. Marcel szybko zsiadł i pobiegł do dziewczyny, która ze łzami leżała na ziemi.


Marcel: Karo... Co się dzieje? -popatrzył na nią.
Karolina: Chyba złamałam nogę. -szepnęła trzymając kurczowo łydkę.
Marcel: Nie bój się, będzie dobrze. -wziął ją na ręce.



_______________________________________________________________


Musiałam go wkręcić :D No sorki xd
Tak, walczyłam o karpia w Lidlu i żyję ^.^
No to wesołych świąt, dużo zdrówka, jedzenia i spełnienia marzeń w nadchodzącym roku! :3
Mam nadzieję, że coś jeszcze mi się uda skleić przed Sylwestrem! :*

niedziela, 6 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 8 pt: "Przyjaciel"

Minęło kilka dni, Dominik wytrwale uczestniczył w treningach, czekał na nią, bardzo chciał się z nią spotkać, ale jej nigdy nie było. Przestała przychodzić na treningi, nawet trener Urban był bardzo zdenerwowany jej zachowaniem, ponieważ nie znał powodu dla którego dziewczyna przestała przychodzić do pracy. Prezes Legii widząc smutne miny swoich graczy, postanowił odwiedzić Karolinę. Był dla niej jak ojciec, kimś bardzo ważnym, łączyła ich wspólna historia jednego człowieka. Jej ojca-Roberta.
   Mężczyzna ten, był silnie zbudowany, miał kilka tatuaży na przedramieniu, nie warto zapominać, że był zagorzałym Legionistą, skąd wzięła się wielka miłość jego córki do tego klubu. Robert był przyjacielem Bogusława Leśnodorskiego, jeszcze zanim został prezesem, chodzili na "Żyletę", byli tzw. "kibolami". Wiosną 1994r. były derby Warszawy, jak zawsze po meczu doszło do starć kibiców między sobą. Bogusław wyszedł bez szwanku, w przeciwieństwie do Roberta, który doznał dość dużych obrażeń ciała. Zabrano go do szpitala, gdzie walczył o swoje życie, lecz niestety po kilku godzinach zmarł.
Leśnodorski bardzo przeżył śmierć swojego przyjaciela, nie mógł spać, jeść, ciągle się obwiniał o jego śmierć, nie wiedział co ma zrobić, przestał nawet chodzić na mecze Legii. W końcu postanowił odwiedzić rodzinę swojego przyjaciela. Zestresowany wydarzeniem, ubrany w dres zakupiony kilka dni wcześniej na Stadionie Dziesięciolecia, zbliżał się do mieszkania. Zapukał do drzwi, poczekał dłuższą chwilę i otworzyła mu mała, dwuletnia, może trzyletnia istotka, z dwoma zaplecionymi blond warkoczykami. Była taka uśmiechnięta, tak jakby to ona wnosiła całe życie i nadzieje do domu.


Bogusław: Cześć... -uśmiechnął się.
Karolina: No cejść! Psybij eLkę! -podniosła prawą rączkę do góry, układając paluszki w literkę "L".


To właśnie tym zdobyła jego serce, ta malutka dziewczynka, mała Legionistka, która gdyby mogła przybiłaby eLkę z całym światem.
   Ta śliczna dziewczynka niedługo potem stała się piękną kobietą, dumną Legionistką, która nigdy nie poznała prawdziwej przyczyny śmierci swojego ojca. Teraz Leśnodorski znów szedł, tym razem do jej mieszkania. Wtedy to on potrzebował pomocy, tym razem było na odwrót. To ona cierpiała, a jej kochany wujek musiał jej pomóc. Tym razem miał na sobie ciemny garnitur, białą koszulę i ciemne okulary na nosie, jedyne co zostało z jego dawnego życia, to kolorowe skarpetki, które pokazywały, że nie taki diabeł straszny jakim go malują. Zadzwonił do drzwi, tradycyjnie odczekał chwilę, a po chwili otworzyła mu drzwi Karolina z rozmazanym makijażem. Wszedł do środka, był spory bałagan, a okna były pozasłaniane roletami.


Bogusław: No wiesz Ty co... -nie wiedział co ma powiedzieć.
Karolina: Przepraszam prezesie, to wszystko moja wina, zaniedbałam obowiązki. -opuściła głowę w dół.
Bogusław: Mogłaś chociaż dać znać, to bym załatwił jakieś zastępstwo na Twoje miejsce.
Karolina: Przepraszam, możesz mnie zwolnić, nie chcę już pracować w Legii. -westchnęła.
Bogusław: Zwolnić?! Z chęcią bym to już dawno zrobił, ale nie mogę. Legia to całe Twoje życie, Twoje i Twojego ojca. -popatrzył jej w oczy.
Karolina: Trzymasz mnie tylko ze względu na ojca?! Tak?! -popatrzyła na niego z wyrzutem.
Bogusław: Nie, chce żebyś była szczęśliwa, jesteś moją najbliższą rodziną. Twój ojciec był dla mnie jak brat, też gdy umarł, nie chciałem wracać na Legię, obwiniałem się za wszystko. Rozumiem Cię.
Karolina: Co ma mój ojciec do tego, że nie chciałeś chodzić na Legię? Co ona ma do tego? -syknęła.
Bogusław: Bo to Legia go zabiła! -wrzasnął na nią i opuścił mieszkanie.



******


Minął tydzień od tego zdarzenia, Dominik razem z Ondrejem i Michałem wyszli na murawę, aby wziąć udział w treningu. Właśnie robili trzecie, kółeczko wokół stadiony, Duda sypał swoimi słowackimi mądrościami i powiedzonkami, z których głównie śmiał się Michał. Nagle Dominik odbiegł od chłopców.


Ondrej: Żyrko? Gdzie on lata? -popatrzył w stronę Dominika.
Michał: Głupio się pytasz, do dziewczyny. -uśmiechnął się, gdy zobaczył Karolinę.
Ondrej: Chodź popatrzym.


Tymczasem Dominik zauważył stojącą obok ławki trenerskiej Karolinę, pobiegł do niej.


Karolina: Czego chcesz Dominik? -popatrzyła na niego, nie odrywając wzroku od kartki, na której coś uporczywie notowała.
Dominik: Chciałbym Cię przeprosić, za to co się wtedy wydarzyło jak byliśmy w klubie. -popatrzył na nią.
Karolina: A co się stało? Bo jakoś nic sobie nie przypominam. -westchnęła.
Dominik: Naprawdę? No wiesz... Może pójdziesz ze mną dzisiaj na kawę? -uśmiechnął się.
Karolina: Przepraszam, ale jestem już umówiona. -westchnęła.
Dominik: Z kim!? -zdziwił się.
Karolina: Marcel! Jesteś! -uśmiechnęła się i poszła w jego stronę.


Dominik popatrzył na nią jak się oddala od niego i idzie w stronę jakiegoś Marcela, który ją przytula. Cały czerwony pobiegł kontynuować kolejne kółeczko.


_______________________________________________________________


Muahahahaha! :O Nie zabijajcie mnie xdd
Wesołych Mikołajkóf! XD <3

sobota, 21 listopada 2015

ROZDZIAŁ 7 pt: "Nic nie warta."

Tańczyli przytuleni, jakby cały świat nie istniał. Nagle zaczął dzwonić telefon Karoliny, odsunęła się od niego i poszła odebrać. Dominik został sam i nie wiedział, czy ma wyjść, czy może zaczekać na nią. Zaczekał, chyba domyślał się, że dziewczyna może stać się dla niego kimś więcej niż tylko zwykłą koleżanką.
Gdy wróciła, była uśmiechnięta, sama słodycz dla niego. Założyła kurtkę i podeszła do niego, przysuwając się i patrząc mu głęboko w oczy...


Karolina: Idziesz ze mną? -szepnęła cicho.
Dominik: A dokąd? -uśmiechnął się, poczuł jej oddech na sobie.
Karolina: Poznasz kogoś, bardzo ważnego dla mnie.
Dominik: Z chęcią.


Złapał ją mocno za rękę, a ona przeuroczo zatrzepotała rzęsami i wyszli z klubu. Szli ulicami, już ciemnej Warszawy, przemknęli przez kilka przejść dla pieszych i dotarli na miejsce. Weszli do jakiegoś klubu, no cóż... Dominik nie tego się spodziewał, że będzie chodził z klubu do klubu. Karolina prowadziła go przez połowę klubu nocnego i w końcu Dominik zobaczył śliczną, jasną blondynkę z idealnymi kształtami. Jaki facet nie spojrzałby na taką "laskę"? Żaden, a Dominik nie był wyjątkiem. Dosiedli się do tajemniczej blondynki.


Karolina: Dominik... To jest Marta. Moja przyjaciółka. -uśmiechnęła się.
Dominik: Bardzo mi miło. -podał dłoń Marcie.
Marta: Mi również... -zarumieniła się.
Karolina: To ja pójdę po drinki. Coś chcecie? -wstała nieśmiało.
Dominik: Nie, nie... Dziękuję. -odmówiła uprzejmie.
Karolina: A Ty? -popatrzyła na Dominika, który spoglądał na Martę.
Dominik: Hmm..? Ymm... Nie. -ocknął się.
Karolina: Ok... -odeszła od nich.


Między Dominikiem, a Martą zaczęła się kleić rozmowa. Coś między nimi się tworzyło, jakaś nić, a może to po prostu alkohol?


Dominik: Długo się już znacie z Karoliną? -uśmiechnął się.
Marta: Dwa lata, tyle, że... Poznałyśmy się w internecie. -zaśmiała się.
Dominik: Mmmm... Naprawdę? Ja też tak trochę, jakby...
Marta: Szkoda, że nie poznaliśmy się wcześniej. -spuściła głowę.
Dominik: Ja z Karoliną... My nie jesteśmy razem. -szepnął, kręcąc głową.
Marta: Naprawdę? Myślałam co innego. -uśmiechnęła się.
Dominik: Oj nie ma o czym gadać. Chodź może... Się przewietrzymy? -zaproponował.
Marta: Z chęcią, chodźmy. -wstała i złapała go za dłoń.


Wyszli, jakby zapomnieli o Karolinie. Kiedy Karolina wróciła trzymając w jednej dłoni drinka, nie było ich.  Rozejrzała się, myślała, że może poszli zatańczyć, przecież nie mogliby zapomnieć o niej. Bardzo ufała Marcie, jak nikomu innemu. Natomiast Dominik? On był dla niej kimś więcej, dzisiejszy wieczór ich połączył, ale czy na długo?
Usiadła, wypiła drinka. Minął ponad kwadrans, a po nich ani śladu. Zaczęła się martwić, ale zauważyła, że nie było ich rzeczy. Wystawili ją do wiatru i uciekli. Jej oczy zaczęły nasiąkać łzami, miała ochotę się popłakać jak mała dziewczynka, ale musiała być silna i dumna. Zabrała swoje rzeczy i wyszła powoli z lokalu, gdy już wyszła na powietrze zobaczyła ich. Stali z boku, Dominik trzymał ją w swoich ramionach i namiętnie całował. Nie miała siły, aby do nich podejść, z jej oczu nagle zaczęły płynąć łzy, strumieniami, potokami. Otarła je swoim rękawem, uniosła głowę wysoko i odeszła jak najszybciej, tylko żeby żadne z nich się nie obejrzało. Wsiadła w autobus i pojechała do domu, w którym nic na nią nie czekało. Tylko w myślach powtarzała sobie jak jest głupia i nic nie warta.



******



Dominik i Marta całowali się namiętnie. Zapomnieli o dziewczynie, tej zawsze uśmiechniętej, przeuroczej Karolinie, która była ich przyjaciółką, ukochaną, koleżanką.
Furman zabrał Martę do swojego apartamentu, było to wielkie, przestronne mieszkanie, bardzo dobrze urządzone, przez jego byłą narzeczoną Marlenkę.
Tylko weszli do domu, a on zdejmował z niej ubrania, całował, pieścił. Poszli do łóżka, podziwiał jej piękne ciało, ale nagle coś mu przestało pasować. Może to jej blond włosy, albo zapach, pachniała wanilią. Przestał ją całować i wyszedł z łóżka, rzucił dziewczynie koc, żeby się okryła.


Dominik: Wynoś się stąd. -szepnął.
Marta: Co...? Dlaczego? Dominik? -popatrzyła zdziwiona.
Dominik: Nie słyszysz?! Wypier*alaj! -krzyknął zły.
Marta: Zobaczysz! Pożałujesz tego! -wyszła z pokoju.


Chłopak usiadł na łóżku i schował głowę w dłonie. W myślach pytał się: "Co mnie napadło?! Jakim jestem durniem!". Jego ukochana pachnie gruszkami, nie wanilią. Jego ukochana to Karolina.


___________________________________________________________


OMG XD Co to jest? :D
Już nigdy więcej gruszek xd Komentujcie to coś, a ja uczę się do matury! ^^

wtorek, 10 listopada 2015

ROZDZIAŁ 6 pt: "Francuska broda"

Karolina i Ola weszły na imprezę. Ola miała wielkie wyrzuty sumienia, ponieważ dla niej było to niesprawiedliwe, że zostawiła Kubę, a sama bawi się w najlepsze. Karolina natomiast obsesyjnie rozglądała się w poszukiwaniu blondyna z francuską brodą. Nagle zauważyła ich, obaj siedzieli przy barze i pili drinki. Dominik też rozglądał się czy gdzieś przypadkiem jej nie ma. Po kilku sekundach ich spojrzenia się spotkały, jego błękitne oczy, krzyżowały się z jej brązowymi jak piwo oczyskami. Pomachała delikatnie w jego stronę, a on po chwili przeciskania się przez tłum dotarł do niej i stuknęli się dłońmi. Jej policzki zalały się purpurowym odcieniem, kiedy dostała od niego buziaka w policzek. Poczuła jak dotyka jej nadgarstka i przysuwa się dość blisko do niej.


Dominik: Musimy ich do siebie zbliżyć... -wyszeptał.
Karolina: Tak... Musimy. -odszeptała zamyślona.
Dominik: Wyciągnę Kubę na parkiet, a Ty Olkę. -powiedział stanowczo.


Odszedł od niej. Czuła jeszcze jego oddech na swojej szyi, ale nie była już czerwona, tylko pobladła jak ściana. Może liczyła na coś więcej? A może po prostu tego jej brakowało?
Otrząsnęła się i poszła w kierunku Oli, która siedziała przy stoliku, oglądając jak inni ludzie świetnie bawią na parkiecie i tańczą coraz dziwniejsze tańce. Kucnęła, podtrzymując się jej chłodnego nadgarstka, obok niej i uśmiechnęła się nieśmiało.


Karolina: Chodź potańczyć.
Ola: Nie... Nie chcę. Nie umiem. Zresztą muszę iść do łazienki, źle się czuję. -zaczęła marudzić.
Karolina: Oj, nie przyszłyśmy tu żeby siedzieć w łazience. -popatrzyła na nią.
Ola: Jak chcesz to idź sama, na pewno będziesz się lepiej bawić ode mnie. -szepnęła.
Karolina: Bez Ciebie to nie to samo. -westchnęła poirytowana zachowaniem koleżanki.
Ola: Idę do łazienki. Rób sobie co zechcesz. -prychnęła i wstała.


Patrzyła jak odchodzi od stolika i kieruje się w stronę łazienki. Nie udało się przekonać jej przyjaciółki do zabawy, więc sama poszła w tańce.



******



W tym samym czasie Dominik dotarł do baru, przy którym siedział Kuba, spożywał już trzeciego drinka. Furman bardzo pragnął wyciągnąć przyjaciela na parkiet, ale to było by dziwne z jego strony, gdyby poprosił go do tańca. Usiadł obok niego i odsunął od Koseckiego drinka, którego akurat spożywał. 


Kuba: Ej! Ej! -zaprotestował -Ja tu piję.
Dominik: Wystarczy Ci już. Ileż można pić? Jak będziesz tak pił na umór, to Ola nie zechce do Ciebie wrócić, a tego chyba nie chcesz? -popatrzył na niego.
Kuba: To co mam zrobić? Co? Nie mam już siły... Ona już nie wróci! -próbował oprzeć się na łokciu.
Dominik: Mimo wszystko, powinieneś już przestać. Jesteśmy w klubie, idź się zabaw, potańcz. -westchnął.
Kuba: Ale... Ja nie umiem tańczyć. -wzruszył ramionami.
Dominik: Umiesz! Zawsze umiałeś, jesteś w tym mistrzem.
Kuba: Wiesz co? Bez Olki to nie jest to samo. Wychodzę. -wstał powoli.
Dominik: Wychodzisz?! Jak to?! Dokąd!? -wstał za nim.
Kuba: Do domu... Dziękuje za dobre chęci Furmi. Naprawdę... -poklepał go po ramieniu.
Dominik: O motyla noga... -zasłonił usta.


Delikatnie, chwiejnym krokiem Kuba szedł przez klub. Mocne trunki zaczęły działać na jego słabą głowę. Kiedy przechodził, wpadł na kogoś. Obejrzał ją od dołu, do góry. Miała śliczne ciemne szpilki i krótką, znajomą mu sukienkę w ciemnym kolorze, a na szyi złoty łańcuszek, na którym było zawieszone malutkie serduszko z literką K, jak Kuba. Nie trudno się domyślać kim była ta niewiasta. To jego Ola. Nie była zadowolona, ręce miała założone i tylko kręciła niezadowolenie głową. Nie lubiła, kiedy Kuba był pod wpływem alkoholu, nawet pod wpływem najmniejszej ilości.


Ola: Oj Kubuś, Kubuś... -westchnęła.
Kuba: Ola? -uśmiechnął się, przymrużając delikatnie oczy.
Ola: No Ola! Ola! A Ty piłeś! Wiesz, że tego nienawidzę i nie toleruje! -krzyknęła, ale nie miała złych intencji, bardzo się o niego martwiła.
Kuba: Przepraszam skarbie... Już nie będę. -popatrzył na nią.
Ola: No, dobrze. -westchnęła -Wracamy do domu kłapouszku. -wzięła go za rękę i poszli.


Chłopak był jak w siódmym niebie, wybaczyła mu. Pomimo wszystkiego, wiedział, że musi o nią dbać i kochać, bo taka dziewczyna to skarb i nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby odeszła na zawsze.



******



Dominik usiadł przy stoliku i patrzył na tłumy ludzi, przepychających się między sobą lub tańczących na parkiecie. Wśród nich zauważył Karolinę w ślicznej zielonej sukience, podkreślającej jej zewnętrzne piękno. Jej włosy unosiły się w powietrzu i w końcu wylądowały na szyi jakiegoś nieznanego faceta. Furman mimowolnie wstał i podszedł do niej. Dotknął jej dłoni i objął ją mocno, tuląc do siebie. 


Dominik: Zatańczysz ze mną? -popatrzył jej prosto w oczy.
Karolina: Chętnie. -zarumieniła się.
Dominik: Ale masz delikatne włosy... -skomplementował, delikatnie dotykając jej kosmyków włosów.
Karolina: A Ty... Fajną... Brodę... Taka francuska. -zaśmiała się cicho.


______________________________________________________________



Kocham jego "francuskom brodę" XD </3
Zapraszam serdecznie do czytania i komentowania! :3
Postaram się dodać kolejny, jak go napiszę xd Czyli tak na przełomie listopad/grudzień? XD Nie no, wcześniej. xd

niedziela, 18 października 2015

ROZDZIAŁ 5 pt: "W życiu trzeba umieć zabawić się..."

Od tej nieszczęsnej randki minęło dobre kilka miesięcy, niby wszystko się układało, ale Karolina i Dominik trzymali się od siebie jak najdalej. Nie mieli ochoty na jakieś wspólne wypady całą grupą, przez co Legia podzieliła się na dwa obozy. W jednym z nich był Dominik, a w drugim Karolina. Kuba i Ola bardzo na tym cierpieli, a tym bardziej ich związek. Często między nimi dochodziło do sporów i spięć.


Kuba: Nie przesadzaj! Wcale nie spędzam więcej czasu z Dominikiem, niż z Tobą. -protestował.
Ola: Jasne! Już ja wiem lepiej. Daj mi spokój. -usiadła obrażona na kanapie.
Kuba: Czego Ty ode mnie chcesz?! Czep się swojej Karolinki! Wszędzie razem chodzicie, psiapsiółki. -prychnął wściekłością.
Ola: Co?! Jesteś okropny! Jak możesz tak nawet mówić? -popatrzyła mu w oczy.
Kuba: Mogę mówić co zechcę, to mój dom! -wrzasnął.
Ola: Skoro to Twój dom, to ja się stąd wyprowadzam. -wyszła zła z pokoju, prosto do sypialni, gdzie pakowała swoje walizki.


Kuba bardzo żałował swoich słów wobec ukochanej, ale jego duma nie pozwalała mu na to, żeby podejść do niej i ją przeprosić. Stał w progu i patrzył jak dziewczyna niezdarnie pakuje swoje ubrania do swojej ukochanej, różowej walizeczki. W końcu ogarnęła swoje rzeczy, założyła płaszcz i z wysoko podniesionym czołem opuściła mieszkanie.
Wyszła z budynku i nagle usłyszała za sobą, czyjś bieg... Oczywiście zgrzany i zmęczony Kubuś dogonił ją... Z jej szczoteczką w dłoni.


Kuba: Zapomniałaś... -dał jej, zmęczony biegiem.
Ola: Pff... Dupek! -prychnęła i czym prędzej odeszła.


Poszła do swojej najlepszej przyjaciółki, Karoliny, która była bardzo zdziwiona przybyciem swojej koleżanki z walizką. Kuba i Ola byli dotąd nierozłączalni, a tu taka niemiła niespodzianka. Oczywiście przyjęła ją pod swój dach, może nie było u niej wielkich luksusów, ale spać miała gdzie.


Karolina: Co się stało? Słoneczko? -popatrzyła na nią, kiedy ta się rozpakowywała.
Ola: Pokłóciliśmy się. Zresztą nie chcę o tym rozmawiać. -westchnęła, pociągając nosem.
Karolina: Poczekaj, zaraz Ci dam chusteczkę. -przeszukiwała swoją szufladkę.
Ola: Mhm... Faceci są okropni. -wyszeptała.
Karolina: Proszę... -podała jej chusteczki higieniczne.
Ola: Dzięki. -wydmuchała nosek.
Karolina: To przeze mnie... Na pewno przeze mnie i Furmana.
Ola: Nie mów tak nawet. -popatrzyła na nią, gładząc jej policzek.


Karolina poszła do kuchni. Była głodna, więc otworzyła lodówkę, znalazła truskawkowy jogurcik i postawiła go na stole. Usiadła i spojrzała na telefon, aby sprawdzić godzinę, dostała sms'a, od niego, od tego faceta, który kilka miesięcy temu umówił się z nią na randkę, a potem nie chciał nawet na nią spojrzeć, od Dominika.


"Cześć. Nie chcę, aby Kuba i Ola cierpieli przez nas. Przyjdź z nią dzisiaj o 21:00 do klubu. Wyślę Ci potem adres.
Dominik F."


Przeczytała sms'a jeszcze ze trzy, może cztery razy, aby się upewnić, czy to na pewno nie pomyłka. Zastanowiła się co mu odpisać, tak zastanawiała się, aż wypiła cały jogurt. Myślała czy odpisać mu jakoś chamsko i odmówić mu, czy zgodzić się i pomóc Oli. W końcu zdecydowała..


"Nie wiedziałam, że posiadasz coś takiego jak sumienie, no cóż... Zgadzam się. Wyślij mi ten adres.
Karolina."


Po kilkunastu sekundach, jakby specjalnie czekał na odpowiedź, wysłał jej sms'a z adresem klubu, w którym miały się zjawić. Teraz tylko musiała przekonać Olę do tego, aby zechciała z nią wyjść. Weszła ostrożnie do pokoju. Na łóżku siedziała jej przyjaciółka, coś przeglądała w telefonie, można by obstawiać, że przeglądała zdjęcia zrobione podczas ich wspólnego wyjazdu wakacyjnego. Obok niej leżało pudełko chusteczek i miliony porozrzucanych na łóżku.


Karolina: Co robisz? -usiadła na brzegu łóżka.
Ola: A tak jakoś... Na wspomnienia mi się rzuciło. -wyszeptała.
Karolina: Wiesz... Pomyślałam, że powinnaś się jakoś rozerwać. -uśmiechnęła się.
Ola: Co masz na myśli? -popatrzyła na Karolinę z rozmazanym makijażem.
Karolina: Chodź ze mną dzisiaj do klubu. Potańczymy, zabawimy się.
Ola: No, nie wiem... -wyszeptała.
Karolina: W życiu trzeba umieć się zabawić, mimo wszystko. Nie jesteś słoiczkiem Nutelli, że musisz wszystkich uszczęśliwić. -westchnęła, z lekką dozą uśmiechu na ustach.
Ola: Chyba masz rację. -popatrzyła na nią. -Poderwę jakiegoś i Kuba będzie zazdrosny! -dodała.
Karolina: Nie o to mi chodziło... Ale okay. -zaśmiała się.
Ola: Przytul mnie! -uśmiechnęła się, wyciągając ku niej ręce.


Przytuliły się mocno i pobiegły szybciutko do łazienki, się ogarnąć. Kto wie, może i Karolina, miała ochotę kogoś poderwać. W jej podświadomości zapaliło się żółte światełko dla Dominika, ale co prawda to jeszcze nie zielone. Trudno stwierdzić, kto w tym momencie miał motylki w brzuchu.


________________________________________________________________
Ja nie napiszę?! Ja?! :D
Napisałam, niech się teraz dzieje co chce xd
Sama jestem ciekawa, kiedy napiszę kolejny :3 Haha xd Nie, no... Postanowiłam, że będę o wiele częściej na bloggerze :*
Pozdrawiam!

poniedziałek, 13 lipca 2015

ROZDZIAŁ 4 pt: "Randka"

Od samego rana Karolina przygotowywała się na spotkanie z tajemniczym chłopakiem. Ola była zmartwiona, szczęściem, którym aż promieniowała na kilometr jej przyjaciółka. Jednak postanowiła nie okazywać tego po sobie, ponieważ dziewczyna mogłaby się czegoś domyślać.
Kiedy Karolina dobierała sobie sukienkę, spośród swojego "stosiku niepotrzebnych ubrań", ta stała i bez słowa przyglądała się koleżance. Oczywiście trochę to Karolinę zaniepokoiło, ten cały spokój swojej Oli. Zazwyczaj jak szykowała się na randkę, Olka była pełna entuzjazmu. Znając ją już dawno by zadbała o fryzjera, manikiur, pedikiur i inne przygotowania. Tym razem była dość sceptyczna, żeby nie powiedzieć obojętną na przyszłość randki Karoliny.


Karolina: Coś się stało? -popatrzyła na nią, odkładając kolejną sukienkę, która nie przypadła jej do gustu.
Ola: Nie... Dlaczego? -wyrwała się z przemyśleń.
Karolina: Zazwyczaj kiedy idę na jakąś randkę to jesteś bardziej wesoła.. A teraz? Nawet masz gdzieś to co robię.. Jakbym założyła strój szczęśliwej parówki z reklamy sokołowskich mięs, to byś mnie olała.. -westchnęła.
Ola: Wydaje Ci się. Ale przebranie szczęśliwej parówki odpada! -zaśmiała się.
Karolina: Nie martw się, wyrzuciłam je już dawno temu. -zachichotała.
Ola: To miałaś takie?! -przeraziła się.
Karolina: Tata był niegdyś fanem parówek...  A w szkole był bal przebierańców.. Byłam jedyną parówą na balu! Do końca podstawówki nazywali mnie parówką.. Ale tata był ze mnie dumny. -stwierdziła, siadając na kanapie.
Ola: Twój tata był... Hmm.. Szalony. -stwierdziła, szukając dobrego określenia.
Karolina: Był. -westchnęła smutno.
Ola: No to co? Wybrałaś jakąś kieckę? -uśmiechnęła się, zmieniając temat.
Karolina: Niestety nie. Nic z mojego stosu nie wygląda tak.. Odpowiednio. -oparła się o oparcie kanapy.
Ola: To może lepiej idź w spodniach. Zresztą przecież on nie będzie patrzył na to w co jesteś ubrana tylko na to jaka jesteś z charakteru. -błysnęła swoją mądrością.
Karolina: Charakter to on już zdążył poznać w ciągu ostatniego miesiąca pisania ze mną. Teraz muszę zabłysnąć wyglądem! -puściła do niej oczko.
Ola: O nie! Już wiem o czym myślisz! Ale ja Ci żadnej sukienki nie pożyczę! Po moim trupie! -krzyknęła trochę zbulwersowana.
Karolina: Oj Olcia.. No weź! Jesteś moją jedyną deską! -złożyła rączki jak do paciorka i zrobiła maślane oczka.
Ola: Deską?! No wiesz Ty co?! Nawet Kuba tak mnie nie nazwał... -udawała obrażoną.


Ola odkręciła się do niej plecami. Karolina dopiero teraz zrozumiała co powiedziała, chociaż tego nie chciała, wiedziała że przyjaciółka długo się na nią nie potrafi gniewać. Położyła swój podbródek na ramieniu urażonej Oli i szepnęła jej do ucha.


Karolina: Nie jesteś deską.. Ale już nie udawaj, że się obrażasz. -zachichotała cichutko.
Ola: Wcale nie udaję!
Karolina: Przecież widzę, że usta Ci się zaczynają trząść! Ledwo powstrzymujesz się od śmiechu! -zaśmiała się nad jej uchem.
Ola: To przestań mi pluć do ucha geniuszu.. -odkręciła się do niej.
Karolina: Ślinotok! -pisnęła rozbawiona.


Obie wybuchły śmiechem i tarzały się na kanapie ze śmiechu, dopóki do mieszkania nie wszedł zmieszany Kosecki. Chwilę popatrzył na dziewczyny zwijające się ze śmiechu na kanapie i po jakiś dwóch minutkach donośnie zakaszlnął, a za chwilę dziewczyny siedziały już posłusznie.


Ola: O! Kubuś! -uśmiechnęła się przesłodko i podeszła do niego dając mu buziaka w policzek.
Kuba: Kubuś... Kubuś szuka swojej ukochanej po całej Warszawie, bo mieliśmy jechać do moich rodziców. -popatrzył na nią.
Ola: Rzeczywiście! Zapomniałam.. -przypomniała sobie.
Kuba: No to zbieraj się króliczku. -zachichotał, klepiąc ją po tyłku.
Ola: To kochanieńka, ja się zbieram. Masz tu klucze od mieszkania, wybierz sobie tam jakąś kieckę, tylko nie szalej za mocno. -dała jej klucze.
Karolina: Postaram się. Baw się dobrze. -uśmiechnęła się.
Ola: Ty się baw jeszcze lepiej! -pocałowała ją przyjaźnie w policzek.
Karolina: Na pewno... -zachichotała.
Kuba: Ola no! -pośpieszał ukochaną.
Ola: Już, już... Papa! -pomachała koleżance.
Karolina: Cześć.


******




W międzyczasie Dominik razem z Michałem Żyro, którego udało mu się zaciągnąć do kwiaciarni, dobierali wspólnie kwiaty. Oczywiście oszczędny Michał, odradzał każdy bukiecik powyżej 15 złoty. Twierdził, że dziewczynie wystarczy czekolada za 5 złoty i chociaż się nią naje, a nie marny kwiatek, który zwiędnie w najszybszym czasie.


Dominik: Co powiesz o tym bukieciku? -wskazał na bukiet różyczek.
Michał: A co? Planujesz się jej oświadczyć na pierwszej randce? -zmarszczył czoło.
Dominik: Ale Ty jesteś wybredny, następnym razem wezmę Ondreja. -machnął ręką.
Michał: To czemu wziąłeś akurat mnie? Przecież wiesz, że ja się na tym nie znam. -wyskoczył z pretensjami.
Dominik: Bo jak zwykle zalegasz na kanapie leniu. -wyznał.
Michał: W tym to nie mam sobie równych! -powiedział dumnie.
Dominik: A ten bukiet? -zapytał.
Michał: Coś tańszego weź... Najlepiej czekoladę. -powiedział grzebiąc coś w swoim telefonie.
Dominik: Tylko jedzenie Ci w głowie. -westchnął.
Michał: Nie, po prostu wiem, że dziewczyny lecą na chłopaków z czekoladą. -wzruszył ramionami.
Dominik: Na pewno wiele dziewczyn poleci na Michała z czekoladą. -powiedział sarkastycznie.
Michał: Jeszcze zobaczysz! -zachichotał.


W końcu wybrali, nie za drogo żeby Żyro się nie czepiał, ale też nie tanio, żeby tajemnicza dziewczyna się nie przestraszyła. Nie była to co prawda czekolada, ale pięknie ozdobiona czerwona różyczka. Ozdób nie wybierał Michał, bo pewnie by została goła i wesoła.
Zaraz potem nadeszła wielka godzina 18:00. Chłopaki się rozeszli, a Dominik poszedł na spotkanie z tajemniczą istotką.
Stolik, przy którym mieli się spotkać był już zarezerwowany... Oddzielony parawanem, tak jak sobie tego zażyczył pan Furman. Dziewczyny jeszcze nie było, a Dominika już zżerała trema i głód. W tej chwili właśnie zrozumiał aluzję Michała, że jednak trzeba było kupić tę cholerną czekoladę, bo gdyby nie przyszła sam by sobie ją zjadł.
Dochodziło już pięć minut po osiemnastej, a jej nadal nie było. Chłopak trochę się już zdążył uspokoić, aż tu nagle ni stąd ni zowąd tajemnicza dziewczyna się zjawiła, a nawet nie taka tajemnicza... Bo to była właśnie ona...


Dominik: Karolina?! -spojrzał na dziewczynę, która nie była w nie większym szoku od niego.
Karolina: Dominik?! Co Ty tu robisz? -przeraziła się.
Dominik: Usiądź.. -zażądał, stres mu trochę, ale naszła złość.
Karolina: To Ty jesteś ten... SzalonyF_37? -usiadła, nie mogła dalej uwierzyć.
Dominik: A Ty to Princessa1916? -patrzył jej głęboko w oczy.
Karolina: Tu musiała zajść pomyłka.. -westchnęła.
Dominik: Zdecydowanie, przecież nigdy bym się z Tobą nie umówił. -stwierdził.
Karolina: Ja z Tobą tym bardziej. -wyskoczyła ze swoją arogancją.
Dominik: Ymmm... Muszę się zwijać. Masz. -dał jej kwiatka. - I nikomu ani słowa. -dodał.
Karolina: Masz to u mnie jak w banku. -wzięła różę i ją powąchała.


Dominik wyszedł bez słowa pożegnania z dziewczyną, był zły i zawiedziony, że nie skończył flirtu już wcześniej, poczuł się zraniony, ale też był zawiedziony, bo dopiero uświadomił sobie, że mógł ją wcześniej na czacie poprosić o zdjęcie.


******

Dziewczyna była wstrząśnięta, czuła że Dominik złamał jej serce, ona na prawdę go pokochała za jego charakter, za to jak odnosił się do niej w internecie, ale niestety w rzeczywistości był inny wobec niej. Wracając do domu uroniła kilka zawistnych łez, a piękną różyczkę wyrzuciła do pobliskiego kosza na śmieci. Chciała jak najszybciej zapomnieć, mimo to jednak wiedziała, że jutro nie uniknie pytań ze strony Oli. 


___________________________________________________________

A to się dopiero zaczyna! :D
Przepraszam, że tak późno dodaję ten rozdział, ale codziennie sobie wmawiałam "No Anka dzisiaj napiszesz rozdział i go opublikujesz." i tak dzień w dzień xd Dzisiaj się wzięłam w garść^^
A że komentarze mnie dobijają, zamiast pobudzać to zrobię tak! :3
3 KOMENTARZE = KOLEJNY ROZDZIAŁ.
Ania szantażystka mnie zwą :D 

sobota, 20 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 3 pt: "Przestańcie już!"

Ola i Kuba postanowili zaprosić na kolację swoich najbliższych przyjaciół, a wśród nich był Dominik oraz Karolina. Oczywiście Karolina jak zawsze punktualna była 10 minut wcześniej, weszła do mieszkania i zadomowiła się jak u siebie.  Kosecki wszedł po swoją bluzę.

Kuba: Nie za wygodnie Ci? -zaśmiał się.
Karolina: Nie. -uśmiechnęła się.


Złożył bluzę i za chwilę usłyszał dzwonek do drzwi. To był Dominik Furman, akurat punktualnie o dziewiętnastej. Uśmiechnięty wszedł do przedpokoju i przywitał się z Kubą, oraz Olą. Kiedy zobaczył leżącą na kanapie Karolinę, miał szczerą ochotę opuścić mieszkanie, ale chwilę się zastanowił i stwierdził że nie ma nic lepszego to robienia jak zostać i ją trochę podenerwować i podokuczać. 
Uwielbiał to robić, miał Karolinę za największą niedołęgę, jaką znał, nie wspominając o tym że twierdził w ostatniej rozmowie o niej z swoim znajomym z klubu, że "ona ma coś z głową nie tak". Oczywiście wszystko to było nieprawdą, ponieważ Furman tylko czekał na jej potknięcie, aby ją wyśmiać przy wszystkich, tylko dlatego, że kiedyś podobała mu się jej koleżanka, ale dała mu kosza. Teraz Dominik nie mogąc sobie wybaczyć tego upokorzenia, wyładowuje całą złość na niej. Karolina natomiast zazwyczaj próbuje się bronić, ale już dawno pogodziwszy się z tytułem "ciamajdy roku" przestała wierzyć, że uda jej się go pokonać. Nigdy nie było jej łatwo, do tego zawsze miała problemy ze zdrowiem, które tylko pogarszały jej sytuacje życiową. Jednak zawsze potrafiła, pomimo wielu przeciwności, uśmiechnąć się i udawać szczęśliwą. Mimo wszystko mieli wspólnych przyjaciół, za których oddaliby życie, a oni natomiast daliby wszystko aby oni żyli ze sobą w zgodzie.
Cała czwórka usiadła przy stole, a Ola przyniosła różne sałatki, herbatkę, wodę i inne smakołyki. Furman musiał siedzieć naprzeciwko Karolinie i nie mógł się oprzeć, aby się do niej nie odezwać. 



Dominik: O sama sałata, to coś dla Ciebie, o ile Ci nie zaszkodzi. -prychnął, nakładając sobie sałatkę.
Karolina: Chyba dla Ciebie, króliku. -odpowiedziała.
Dominik: Ja chociaż od niej nie zachoruję na nie wiadomo jaką chorobę. -zachichotał.
Karolina: Bo już zachorowałeś na downa! -odpowiedziała nie zastanawiając się długo.





W tym czasie Koseccy popatrzyli po sobie i zauważyli, że te ich niewinne "pociski", mogą doprowadzić do czegoś, że będą żałowali że zrobili w ogóle taką kolację. A Karolina i Dominik, byli do tego niestety zdolni.


Kuba: Przestańcie już! -powiedział zdenerwowany.
Dominik: No dobra, dobra.. -przestał zawstydzony.
Kuba: Proszę się tu przeprosić! -już powiedział bezsilny.
Karolina: Co? Ja? Jego? No chyba sobie żartujesz! -powiedziała zaskoczona.
Ola: Radzę wam, abyście zrobili to o co was prosi. -stwierdziła, widząc zezłoszczoną minę swojego ukochanego.
Dominik: No dobra.. Sorki. -powiedział, tak aby Kuba dał już mu spokój.
Karolina: I ja przepraszam, chociaż nie wiem za co. -prychnęła.
Kuba: No. -westchnął.



Do końca kolacji już nikt się nie odezwał, nawet gadatliwa Olka, która już nie mogła wytrzymać, ale jako tako nie chciała nikogo już prowokować. Gdy kolacja się już skończyła, Ola i Kuba poszli do kuchni, żeby zmyć naczynia po kolacji, natomiast Dominik i Karolina zostali w salonie.
Kiedy Koseccy skończyli myć talerze i inne naczynka, zadziwiło ich to, że nie słychać żadnej kłótni. Trochę ich ta cisza przestraszyła, ponieważ jeśli nie sprzeczka, to co?


Ola: Pozabijali się? -zapytała szeptem.
Kuba: Oj to by było sprzątania... -złapał się za głowę.



Oboje stanęli w framudze drzwi i ku ich oczom ukazał się im spokojny obrazek, bez rozlewu krwi i śladów bijatyki. W czyściutkim salonie Furman siedział na kanapie i korzystał z internetu, a Karolina ze swoim telefonem siedziała przy stole i też szperała w internecie. Kuba spojrzał na ukochaną...


Kuba: Myślisz o tym samym co ja? -stwierdził.
Ola: Ja jestem nawet tego pewna. -westchnęła.




I w tym momencie, dwójka znajomych oderwała się od internetu. Wyglądali oboje na zadowolonych i uśmiechniętych. Po chwili Karolina wstała od stołu i zaciągnęła dość szybko do pokoju obok.
Była taka szczęśliwa, tak naprawdę szczęśliwa, że Ola jej chyba nigdy w tak dobrym nastroju jeszcze chyba nie miała okazji zobaczyć.
Karolina złapała ją za ręce i powiedziała niemalże piszcząc ze szczęścia... 



Karolina: Umówiłam się z nim na randkę z tym chłopakiem z czatu! -powiedziała pełna entuzjazmu.
Ola: Co takiego?! -nie wierzyła, a oczy mało jej nie wypadły.
Karolina: Ty to rozumiesz?! -cieszyła się jak małe dziecko.
Ola: To super.. Na pewno się polubicie... -nie miała serca powiedzieć jej prawdy.
Karolina: Ja go chyba kocham! -usiadła zanurzając się w marzeniach.



_________________________________________________________________

No to łapcie trójeczkę :3 Miałam dodać tydzień temu, ale nie pamiętam co się stało że nie dodałam xD
Liczę na wasze opinie, a rozdział dodam w jakiś piękny wakacyjny dzień ^^

piątek, 5 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 2 "Małe komplikacje"

Dziś był dzień wolny od treningów, a za tydzień miał być mecz Reprezentacji Polski z Gruzją. Furman nie dostał powołania,a nie chciało nigdzie wyjechać, bo ostatnio był dość leniwy. Jednak miał ochotę poznać nowych ludzi, a może nawet kogoś kto mógłby odmienić jego życie. Razem z Kubą Koseckim usiedli przy jego nowiutkim laptopie i myśleli jak poznać ludzi.


Kuba: A może eDarling.pl? Portal dla singli z aspiracjami! -zacytował jedną z reklam portali randkowych.
Dominik: Ale ja nie chcę się z nikim umawiać... Zresztą co by ludzie powiedzieli, że piłkarz Legii ma portal randkowy. Chłopaki by mi żyć nie dali. -stwierdził.
Kuba: Ty Dominik... A może Ty chłopców wolisz? -zachichotał.
Dominik: Bój się Boga. Zboczeńcu! -odpowiedział z obrzydzeniem.
Kuba: Ty to masz problemy. -westchnął.
Dominik: Myśl geniuszu! -pchnął go łokciem.


Po kilku minutach wymyślali nick dla Dominika, na onecie. Oczywiście Kosecki miał wenę i zaczął wymyślać coraz to dziwniejsze pseudonimy.


Dominik: Najlepiej żeby było związane z moim nazwiskiem, ale nie dosłownie. -stwierdził.
Kuba: No to Twoje nazwisko mi się kojarzy z takim facetem, który jedzie wozem i gna konie! -wyznał.
Dominik: I żeby to było takie, aby się dziewczyny oglądały. -zażądał.
Kuba: To trzeba było od razu na eDarling! -zaśmiał się.
Dominik: Ja Ci dam darling! Sam se zakładaj. -prychnął.
Kuba: No dobra, dobra... Hmmm... To może... "NapalonyKoń6969!" -wypalił.
Dominik: Ale jesteś nienormalny... Poza tym już zajęta jest ta nazwa. -sprawdził.
Kuba: "GnającyKoń007". -wymyślał.
Dominik: Czemu wszędzie ten koń i koń!? -powiedział zbulwersowany.
Kuba: A co? Przeszkadza Ci? -nie wiedział co przeszkadza przyjacielowi.
Dominik: Tak przeszkadza. -westchnął.
Kuba: To jak? -spojrzał na niego.
Dominik: Już mam. -wystukał na klawiaturze.
Kuba: "SzalonyF_37"? Naprawdę? Stać Cię na coś więcej. -stwierdził obrażony.


Ale Dominik już nie przejmował się chwilowymi fochami przyjaciela i zaczął szukać ludzi z którymi mógł nawiązać ciekawą rozmowę. Nie było to łatwe, ponieważ niektóre rozmowy wcale się nie kleiły, a niektóre nawet się nie zaczynały. Już chciał się się poddać, gdy Kuba namówił go na ostatni raz. Chyba trafił w dziesiątkę, bo zaczął pisać z jakąś dziewczyną, która podzielała jego zainteresowania. Zaraz rozmowa zaczęła się rozkręcać. Kosecki zauważył że nie jest mu dzisiaj potrzebny, a że zbliżał się późny wieczór wyszedł do domu.
Furman pisał z dziewczyną o nicku "Princessa1916" do północy, kiedy to ona napisała mu, że jest już późno i rano musi wstać do pracy. Chłopak długo nie mógł zasnąć, bo ciągle myślał o nieznajomej. Jednak zasnął, ponieważ rano musiał wstać na trening.



******



Z samego rana Karolina cała w słowikach i skowronkach poszła do pracy. Wszyscy dziwili się jej dobremu humorowi, ponieważ zazwyczaj nie miała najlepszego humoru, a do wszystkiego podchodziła dość pesymistycznie. Chodziły dość różne pogłoski na ten temat, a nawet taka, że była szczęśliwa, bo Furman spóźniał się na trening i czekał go spory ochrzan od trenera. 


Kuba: Co taka szczęśliwa? -uśmiechnął się.
Karolina: Mam swoje powody Kubusiu! -powiedziała optymistycznie.
Kuba: To przez to że nie ma Furmiego? -zapytał.
Karolina: Nie. Nawet nie zauważyłam, że nie ma Twojego przyjaciela. -westchnęła wychodząc.


Całe jej myśli dzisiaj zapełniał tajemniczy "SzalonyF_37". Czy można się zakochać od pierwszego napisania na czacie? Na pewno nie. Co najwyżej to było zauroczenie. Nie mogła się doczekać, aż razem popiszą na czacie. 


******


Oczywiście Olka wiedziała już wszystko o wszystkim i była szczęśliwa szczęściem swojej przyjaciółki. Pragnęła porozmawiać o tym z swoim ukochanym. Kiedy zasiedli przy kolacji, zaczęli rozmawiać przy lampce czerwonego wina z towarzystwem lekkostrawnej sałatki, przygotowanej przez Kubę.


Ola: Ty wiesz? Karolina chyba się zakochała w tych internetach. -powiedziała nakładając sobie sałatkę.
Kuba: Ona zawsze była uzależniona od komputera, więc nie wiem co w tym dziwnego, że pewnie teraz wyznaje mu miłość. -wzruszył ramionami.
Ola: Nie o to mi chodzi... -odstawiła salaterkę z sałatką.
Kuba: To o co skarbie? -zapytał zdziwiony.
Ola: Ona kogoś tam poznała i się chyba zauroczyła. -wytłumaczyła.
Kuba: Naprawdę? Wczoraj Dominik chyba też jakąś dziewczynę poznał. A jak się nazywa ten przystojny złodziej serca Karolinki?
Ola: Szalony jakiś... 38 albo 37. Takie pseudo ma. -próbowała sobie przypomnieć.
Kuba: SzalonyF37... -powiedział pod nosem.
Ola: Dokładnie! -przypomniała sobie.
Kuba: Przecież to Dominik Furman. -odpowiedział.
Ola: Jesteś tego pewny? -spojrzała na niego spłoszonym wzrokiem.
Kuba: Tak w 100%.
Ola: I co teraz? -złapała się za głowę.
Kuba: Nic im nie mówmy, to jest ich sprawa. Jedno jest pewne... Oni siebie w rzeczywistości nienawidzą. -nie mógł tego pojąć.
Ola: To się pokomplikowało. -machnęła ręką.


______________________________________________________________________


I co?! :D I wbrew swojej niechęci i lenistwa napisałam! :3 Jestem z siebie dumna ;)
Hahaha xd Powiem tylko, że jeszcze tak namieszam, że to wam się znudzi xD
To do napisania! :)

sobota, 30 maja 2015

ROZDZIAŁ 1 "Poszło z dymem."

Tego dnia Legia miała grać z Ruchem Chorzów, Karolina postanowiła przyjść wcześniej żeby móc przygotować kamerę i pomóc przy przygotowaniu trykotów na mecz. Kiedy weszła na stadion, była tam narzeczona Koseckiego, Ola.
Ola to miła dziewczyna, zawsze się martwi o Kubę i Karolinę. Obie się traktują jak siostry, ostatnio nawet więcej czasu spędzają razem, niż Ola z swoim narzeczonym. Można by się wydawać że Aleksandra jest pustą laską, ale to pozory, jest wiecznie szczęśliwa i bardzo inteligentna. Sam Kuba radzi się jej w różnych sprawach. Co prawda dziewczyna przy nim wygląda jak jego matka, bo jest trochę niski, ale to nic, ważne że się kochają.


Ola: Hej Karolcia!
Karolina: Hej.. -uśmiechnęła się niechętnie.
Ola: Co taka nie w humorze? -zapytała.
Karolina: A tak jakoś, nic mi się nie chce. Muszę przygotować trykoty i tak dalej. -stwierdziła.
Ola: Może Ci jakoś pomogę? -zapytała pełna motywacji.
Karolina: Ty? Przecież Ty nie potrafisz żelazka włączyć! -zażartowała.
Ola: Proszę mnie tu nie zniechęcać, dla chcącego nic trudnego! -uśmiechnęła się.
Karolina: Jesteś tego pewna że nie chcesz posiedzieć na trybunie i poczekać na chłopaków?
Ola: Jest jeszcze ponad dwie godziny do meczu. Więc prowadź. -stwierdziła.
Karolina: No ok, chodźmy.


Weszły do magazynu, gdzie krzątał się chłopak od wody i jeszcze kilka osób. Dziewczyny zabrały sporą część trykotów i poszły do się tym zająć. Oczywiście Ola nie za bardzo ogarniała technikę posługiwania się tak skomplikowanymi rzeczami jakim jest żelazko. Mało brakowało, a poparzyłaby sobie palce. Jednakże były też pozytywy korzystania z żelazka, a przede wszystkim jak się przycisnęło guziczek to leciała para. Na Karolinie para nie robiła wrażenia, a nawet to było żałosne, ale czego się spodziewać po żonie Koseckiego. Oczywiście cieszyła się jak małe dziecko.


Ola: Patrz! Jaka para... -bawiła się żelazkiem.
Karolina: Ola, weź się do pracy.. Bo nie skończymy tego do nocy, a do meczu została tylko godzina.
Ola: Ałaa! -zapiszczała przestraszona, kiedy żelazko spadło kilka centymetrów od jej nogi.
Karolina: Boże kochany! Nic Ci się nie stało? -podbiegła, zostawiając żelazko leżące na jednej z koszulek.
Ola: Przeżyłam chwilowy zawał, ale już dobrze. -trzymała się za serce.
Karolina: Nie baw się już tym. To nie dla dzieci. -zaśmiała się.
Ola: Okej, okej... Jedną sekundkę... Coś się chyba przypala... -poczuła w powietrzu zapach palącego się materiału.
Karolina: O Jezu! -rzuciła się w stronę żelazka.


Kiedy je podniosła, zobaczyła ogromną, wypaloną dziurę w trykocie należącym do Furmana. Dziura jak na wylot, przeszła przez koszulkę i raczej nie było co już ratować. I nagle pojawiła się czerwona lampka w mózgu... Przecież Furman wychodzi dzisiaj w pierwszej jedenastce. Co robić w takim momencie? Do prasowania zostało jeszcze pięć trykotów, a strach zostawić Aleksandrę samą z tą robotą. Kazała iść Koseckiej do magazynu i poprosić o zapasowy trykot dla Dominika. Kiedy Ola weszła do magazynu, ukazały się jej wielkie góry nieprzebyte koszulek, spodenek i innych rzeczy.


Ola: Potrzebuję białego trykotu z numerem 37 dla Dominika Furmana. Tamten się spalił. -wydukała.
Magazynier: Spalił się? -popatrzył na nią zdziwiony.
Ola: Nieszczęśliwy wypadek... -stwierdziła.


Magazynier spojrzał na Olę i nie musiał już o nic pytać, poszedł szukać trykotu. Aleksandra w tym czasie rozglądała się po magazynie, aż jej uwagę przyciągnęła różowa piłka, leżąca w kącie. Wzięła ja do ręki i zaczęła podbijać sobie, jak tą do kosza. Nagle przyszedł magazynier, niestety z pustymi rękami.


Magazynier: Nie posiadamy białego trykotu z 37. Jest tylko czerwony i zielony. -odpowiedział zabierając jej piłkę.
Ola: Jak to?! Musi być! -odpowiedziała.
Magazynier: Zostały wyniesione do pralni po przedwczorajszym meczu w Lidze Europejskiej.
Ola: Co takiego?! Co to za organizacja! -wyszła pogniewana.


Weszła do pomieszczenia, gdzie Karolina akurat skończyła prasowanie. Dziewczyna była zdziwiona, że Ola nie ma trykotu przy sobie.


Karolina: Gdzie jest trykot? -zapytała.
Ola: Ten głupi magazynier powiedział że nie ma, bo zostały zawiezione do pralni po ostatnim meczu i nie ma koszulek. -powiedziała oburzona.
Karolina: To co my zrobimy? Przecież do meczu zostało pół godziny, a oni się już upominają o trykoty! -zaczęła panikować.
Ola: Mam pomysł! Wypuśćmy Dominika w czerwonej! -wypaliła.
Karolina: I co?! Przecież Furman nie może wyjść w czerwonej, zielonej czy jakiejkolwiek innej, bo cały skład wychodzi w białych. Przecież to nie jest bramkarz! -złapała się za głowę.
Ola: To co zrobimy?
Karolina: Idę porozmawiać z trenerem i Dominikiem. A Ty zmykaj na trybuny. -stwierdziła.


Chłopcy siedzieli już w szatni i czekali na koszulki, gdy wpadła do nich Karolina i zabrała Dominika. Tak bez słowa. Oczywiście Furman był zdziwiony, a nawet zaskoczony tym o co chodzi dziewczynie, bo ciągnęła go wpół nagiego przez cały korytarz. I tak z nim weszła do pokoju, w którym siedział jeszcze Urban. Popatrzył na nich jak na dziwaków i zrobił taki jeden z swoich zboczonych uśmieszków do zawstydzonego Furmana, który stał w samych bokserkach.


Urban: No co się stało, że tacy zdyszani i Dominik w samych bokserkach? -zapytał mało nie wybuchając śmiechem.
Dominik: Dokładnie to samo chciałbym wiedzieć... -stwierdził.
Karolina: Spaliłam trykot Dominika. -odpowiedziała nie namyślając się długo.
Dominik: Co ku**a?!! -wypalił wściekły.
Urban: Mogłabyś to jakoś w racjonalny sposób wyjaśnić? -zapytał zszokowany.
Karolina: Zostawiłam na nim żelazko i stało się. -powiedziała mało nie płacząc.
Dominik: Trzymajcie mnie, bo jej zaraz przywalę!! Cholera jasna... Idiotka! -warknął na nią.
Urban: Ja rozumiem, że nie darzycie się przyjaźnią, ale może byście się odzywali do siebie normalnie, czyli jak cywilizowani ludzie? -stwierdził.
Dominik: No przepraszam, ale mam prawo być zły. -odpowiedział.
Urban: Składu nie zmienię, ale wychodzicie dzisiaj w zielonych trykotach. -powiedział stanowczo.
Karolina: Ale... Ja nie zdążę tego wyprasować!
Urban: Wychodzicie w niewyprasowanych. Trudno się mówi. Furman do szatni, Karolina po trykoty.-rozkazał.


Karolina zaniosła koszulki do szatni, a chłopcy jak najszybciej się przebrali i wyszli na murawę. Gdy zaczęli grać, nie obyło się bez różnych komentarzy.


Komentator: Dzisiaj Legioniści zagrają w niewyprasowanych, zielonych strojach, ponieważ prawdopodobnie trykot Dominika Furmana uległ wypadkowi, podczas prasowania. -odpowiedział z śmiechem w głosie. 



______________________________________________________________

Pierwszy rozdział :D Co prawda tego bloga zaczęłam dawno, dawno temu, ale wróciłam! Miejmy nadzieję że już na zawsze ;) Niestety miałam ostatnio dość długo internetu (2 tygodnie) ale mam nadzieję że wrócę do żywych.
A i mam prośbę, abyście pozostawili w komentarzu swoją opinię, ale także link do swoich blogów ;)
Z góry dziękuję i będę się starać pisać posty regularnie ;D