Minęło 7 miesięcy, Karolina w tym tygodniu miała termin porodu, całe dnie przebywała pod czujnym okiem Dominika Furmana. Po ostatnich wydarzeniach i jej powrocie do Warszawy, postanowili się nie rozstawać. Marcel widząc, że Karolina nic nie czuje do niego, pozwolił jej wyjechać. Wiedział, że jest w ciąży z Dominikiem, co nie dawało mu żadnych szans na jakiekolwiek uczucie z jej strony.
Tego słonecznego popołudnia Dominik zaprosił dziewczynę na rejs po Wiśle, w planach miał oświadczyny. Zakochani cudownie czuli się w swoim towarzystwie, żartowali, rozmawiali, cieszyli się sobą. Kiedy już spokojny rejs się skończył, Furman klęknął przed ukochaną i wyjął piękny pierścionek zaręczynowy, który był wart co najmniej 1,5 tysiąca złotych.
Dominik: Kochanie... Czy zechcesz zostać moją żoną? -popatrzył na nią.
Karolina: Nie teraz Dominik, wstań, proszę Cię. -szepnęła dość głośno.
Dominik: Dlaczego? Kochanie? Wstydzisz się mnie? -zrobiło mu się przykro.
Karolina: Dominik... Wstań! -krzyknęła trochę poirytowana.
Dominik: Co jest?! -zdenerwował się.
Karolina: Ja rodzę! --złapała się za brzuch.
Szybciutko, Dominik już był na prostych nogach. Nie spodziewał się, że jego ukochana zacznie rodzić w tym czasie. Dobrał sobie termin na oświadczyny, nie ma co... Zawiózł ją swoim autem do pobliskiego szpitala i postanowił jej towarzyszyć podczas porodu. Kurczowo trzymał jej dłoń i motywował, będąc obok niej. Jednakże w międzyczasie chciał uzyskać odpowiedź na to czy wyjdzie za niego.
Dominik: To wyjdziesz za mnie? -trzymał jej dłoń.
Karolina: Ałaaa...! -piszczała.
Dominik: To nie jest odpowiedź na moje pytanie koteczku. -westchnął.
Karolina: Dominik! Nie przeszkadzaj mi! Ja rodzę, cholera jasna...! -popatrzyła na niego wściekła.
Dominik: Przepraszam kochanie. -speszył się -Dawaj jeszcze trochę! -dopingował.
Karolina: Wyjdź stąd... -powiedziała bezsilnie.
Dominik: O nie! Będę przy Tobie. -stał obok.
Po kilku minutach urodziła się śliczna dziewczynka, leżała obok Karoliny, która zmęczona, nie wiadomo czy dyskusją z Dominikiem, czy porodem, pocałowała swoja córeńkę w główkę. Dominik siedział obok i gładził policzek ukochanej.
Karolina: No wyjdę za Ciebie. -wyszeptała uśmiechnięta.
Dominik: Kocham Cię kochanie i naszą maleńką też. -wyszeptał nakładając pierścionek zaręczynowy na jej drobny palec.
Karolina: Tylko ogól tę swoją brodę! Jest strasznie kłująca. -zaśmiała się.
Dominik: A tak mówiłaś, że tak Ci się podoba! -udał obrażonego.
Karolina: Skarbie, chyba nie chcesz podrapać swojej ukochanej narzeczonej i córusi. -zatrzepała rzęsami.
Dominik: Oj kochanie... Ty wiesz co mnie przekonuje. -pocałował ją w czoło.
Karolina: A jak nazwiemy malutką? -uśmiechnęła się.
Dominik: Dominika! Na cześć tatusia! -powiedział dumny.
Karolina: Dominik...
Dominik: No to... Antonina, Tosia. -wyszeptał.
Karolina: Antonina Furman. Słodko. -popatrzyła na maleństwo.
Tego słonecznego popołudnia Dominik zaprosił dziewczynę na rejs po Wiśle, w planach miał oświadczyny. Zakochani cudownie czuli się w swoim towarzystwie, żartowali, rozmawiali, cieszyli się sobą. Kiedy już spokojny rejs się skończył, Furman klęknął przed ukochaną i wyjął piękny pierścionek zaręczynowy, który był wart co najmniej 1,5 tysiąca złotych.
Dominik: Kochanie... Czy zechcesz zostać moją żoną? -popatrzył na nią.
Karolina: Nie teraz Dominik, wstań, proszę Cię. -szepnęła dość głośno.
Dominik: Dlaczego? Kochanie? Wstydzisz się mnie? -zrobiło mu się przykro.
Karolina: Dominik... Wstań! -krzyknęła trochę poirytowana.
Dominik: Co jest?! -zdenerwował się.
Karolina: Ja rodzę! --złapała się za brzuch.
Szybciutko, Dominik już był na prostych nogach. Nie spodziewał się, że jego ukochana zacznie rodzić w tym czasie. Dobrał sobie termin na oświadczyny, nie ma co... Zawiózł ją swoim autem do pobliskiego szpitala i postanowił jej towarzyszyć podczas porodu. Kurczowo trzymał jej dłoń i motywował, będąc obok niej. Jednakże w międzyczasie chciał uzyskać odpowiedź na to czy wyjdzie za niego.
Dominik: To wyjdziesz za mnie? -trzymał jej dłoń.
Karolina: Ałaaa...! -piszczała.
Dominik: To nie jest odpowiedź na moje pytanie koteczku. -westchnął.
Karolina: Dominik! Nie przeszkadzaj mi! Ja rodzę, cholera jasna...! -popatrzyła na niego wściekła.
Dominik: Przepraszam kochanie. -speszył się -Dawaj jeszcze trochę! -dopingował.
Karolina: Wyjdź stąd... -powiedziała bezsilnie.
Dominik: O nie! Będę przy Tobie. -stał obok.
Po kilku minutach urodziła się śliczna dziewczynka, leżała obok Karoliny, która zmęczona, nie wiadomo czy dyskusją z Dominikiem, czy porodem, pocałowała swoja córeńkę w główkę. Dominik siedział obok i gładził policzek ukochanej.
Karolina: No wyjdę za Ciebie. -wyszeptała uśmiechnięta.
Dominik: Kocham Cię kochanie i naszą maleńką też. -wyszeptał nakładając pierścionek zaręczynowy na jej drobny palec.
Karolina: Tylko ogól tę swoją brodę! Jest strasznie kłująca. -zaśmiała się.
Dominik: A tak mówiłaś, że tak Ci się podoba! -udał obrażonego.
Karolina: Skarbie, chyba nie chcesz podrapać swojej ukochanej narzeczonej i córusi. -zatrzepała rzęsami.
Dominik: Oj kochanie... Ty wiesz co mnie przekonuje. -pocałował ją w czoło.
Karolina: A jak nazwiemy malutką? -uśmiechnęła się.
Dominik: Dominika! Na cześć tatusia! -powiedział dumny.
Karolina: Dominik...
Dominik: No to... Antonina, Tosia. -wyszeptał.
Karolina: Antonina Furman. Słodko. -popatrzyła na maleństwo.
******
Kilka lat później, Antosia rosła jak na drożdżach, z dnia na dzień była coraz bardziej podobna do ojca. Dominik robił furorę w Legii Warszawa, która zdobyła mistrzostwo Polski. Bardzo kochał i dbał o swoją managerkę, Karolinę Furman, która była znów w ciąży i spodziewali się małego Furmana.
Koseccy też mieli dzidziusia, małego Adasia, który był oczkiem w głowie tatusia, ale i prezesa Bogusia, bo pragnął z niego zrobić kolejnego Koseckiego.
Marcel Fornell ożenił się z Sandrą i miał z nią bliźnięta, często odwiedzali państwa Furmanów w Polsce.
_________________________________________________________
Jeju to koniec już :,( To chyba najtrudniejsze opowiadanie jakie kiedykolwiek pisałam.. Już to o wojnie było łatwiejsze. xD
Ogólnie rzecz biorąc, to opowiadanie nie miało się tak skończyć, miało być smutno, laska miała wyjechać do Niemiec, a potem miałam uśmiercić Dominika, Marcela i ją, ale Ania nie była tak okrutna i dała im dzieci i życie w szczęściu ^^Nie ma za co! XDD Chciałabym wam podziękować wam za wyświetlenia i komentarze, których było tak średnio... CAŁE 2! <3 THANK U SOŁ MACZ XD Ale mimo wszystko wiem, że czytanie o Legii nie każdego interesuje, bo to nie Borussia, a Dominik nie jest taki popularny jak Marco Reus czy też Mario Goetze, jednak mimo wszystko DZIĘKUJE KOBITY, FACECI I KTOKOLWIEK TAM CZYTAŁ, ALBO WYŚWIETLAŁ XD
Najbardziej dziękuje Dominice "Badstuberowej" i Jagódce "Piszczkowej", jeśli to czytacie to jesteście WIELKIE SERCEM irozumem troche też xD Dziękuję jeszcze raz i zapraszam na kolejnego bloga, tym razem o Mario Goetze i Joshui Kimmichu ^^
http://everywhere-she-goes.blogspot.com/
Chyba już ostatni, ale ja tak zawsze mówię ;3 Mogę obiecać, że skończę z blogami przed 20 (czyli za jakieś 1,5 roku) XD Przejde na bloggerową emeryturę ^^
Koseccy też mieli dzidziusia, małego Adasia, który był oczkiem w głowie tatusia, ale i prezesa Bogusia, bo pragnął z niego zrobić kolejnego Koseckiego.
Marcel Fornell ożenił się z Sandrą i miał z nią bliźnięta, często odwiedzali państwa Furmanów w Polsce.
_________________________________________________________
Jeju to koniec już :,( To chyba najtrudniejsze opowiadanie jakie kiedykolwiek pisałam.. Już to o wojnie było łatwiejsze. xD
Ogólnie rzecz biorąc, to opowiadanie nie miało się tak skończyć, miało być smutno, laska miała wyjechać do Niemiec, a potem miałam uśmiercić Dominika, Marcela i ją, ale Ania nie była tak okrutna i dała im dzieci i życie w szczęściu ^^
Najbardziej dziękuje Dominice "Badstuberowej" i Jagódce "Piszczkowej", jeśli to czytacie to jesteście WIELKIE SERCEM i
http://everywhere-she-goes.blogspot.com/
Chyba już ostatni, ale ja tak zawsze mówię ;3 Mogę obiecać, że skończę z blogami przed 20 (czyli za jakieś 1,5 roku) XD Przejde na bloggerową emeryturę ^^